-
W parną, czerwcową noc 1966 roku, bezrobotny ślusarz Pedro Padilla nie potrafił uwolnić się od przemożnego wrażenia, że właśnie osiągnął ostateczne dno. Rodzina odeszła, przyjaciele się odwrócili, a on leżał samotnie w rynsztoku, pił i płakał. Miał już dość siebie i swojego nałogu, ale nie znajdował sił, aby się z niego podnieść. Jedynym wyjściem z alkoholowego impasu, jakie dostrzegał, było targnięcie się na własne życie i zrozumiał, że najlepszym rozwiązaniem będzie zapicie się na śmierć. Pomysł od razu mu się spodobał i Pedro podjął męską decyzję, że wytrwa w tym zamiarze i nic go nie powstrzyma przed jego realizacją. Był w trakcie sumiennego wypełniania swojego przeznaczenia, kiedy zdarzył się cud i Pedro został uratowany. Wychylił właśnie zawartość nie wiadomo której ćwierćlitrówki i otwierał następną, gdy objawiła się przed nim piękna i dobra bogini w złoconych szatach, która przemówiła do niego i nakłoniła go do zmiany planów, a on ukojony jej ciepłym głosem odstąpił od swoich zbrodniczych planów i zasnął jak niemowlę. Trzy dni później, po wyjściu z izby wytrzeźwień, przepojony wdzięcznością za uratowanie mu życia Pedro postawił w miejscu cudownej interwencji przydrożną kapliczkę. Choć sam wkrótce potem zmarł śmiercią naturalną wskutek przedawkowania alkoholu, wzniesiona przez niego kapliczka zachowała się do dnia dzisiejszego i nadal stoi otoczona troską kolejnych pokoleń miejscowych pijaków.
-
Koniec jest bliski już od bardzo dawna. Na placach i skrzyżowaniach płomienne kazania głoszą wędrowni kaznodzieje, zawsze chętni, aby wdać się z przygodnymi przechodniami w gorące dysputy o tematyce religijnej. Za wyjątkowo groźnego przeciwnika w takich dyskusjach uchodzi Ponaddżenderowa Papieżyca. Od lat niepokonana, prawdziwa królowa ulicznej debaty teologicznej, ma w małym palcu wszystkie wersety Pisma oraz wykazuje się dogłębną znajomością pełnego zakresu zagadnień z dziedziny współczesnej biblistyki. Wyczyny Ponaddżenderowej Papieżycy przyciągają tłumy sceptyków, niewiernych Tomaszów, adwokatów diabła oraz zwykłych ciekawskich pragnących jako naoczni świadkowie podziwiać sprawne rozmontowywanie przeciwników. Formują oni wokoł papieżycy rosnące kółko zainteresowanych i początkowo słuchają w milczeniu, z czasem jednak wszczynają próby wykazania jej braku znajomości tematu i zdemaskowania jej jako fałszywego proroka. Z tłumu lecą w jej stronę coraz bardziej podchwytliwe pytania: Czy diabeł ma skrzydła? Co powiedział Jezus Judaszowi podczas przedostatniej wieczerzy? Czy w czyśćcu jest nudno? Czy jesteś pan/pani za szyitami czy sunnitami? Które jest twoje najbardziej i które najmniej ulubione przykazanie? Czy Jezus mógł latać? Trudne i arcytrudne dylematy padają jeden za drugim gęstymi seriami, ale Ponaddżenderowa Papieżyca nie daje się zaskoczyć. Spokojna i pewna siebie jest w swoim żywiole, na każdego haka odpowiada bez chwili namysłu, feruje aporie i szachuje dogmatami, bezbłędnie potrafi obalić lub udowodnić wszystko jednym, szybkim, diabelsko trafnym cytatem z Łukasza, Abdiasza lub Malachiasza. Tłum wydaje głośne cmoknięcia: - Ona jest dobra! Papieżyca zbiera pomruki uznania, a nawet podziwu. Mruczą równo wszyscy, bez względu na wyznawane poglądy: protestanci i katolicy; adwentyści, animiści i ateiści; mruczą nawet przypadkowi gapie, których na co dzień zagadnienia teologiczne w ogóle nie obchodzą, ale nie potrafili przejść obojętnie obok okazji obejrzenia na żywo hermeneutycznych i egzegetycznych popisów Ponaddżenderowej Papieżycy.
-
Sala Królestwa w Iztapalapa Nocą. Podobnie jak w innych miejscach na świecie, z przesyconego baśniową mistyką zboru Świadków Jehowy emanuje dyskretnie pociągająca aura nieco mrocznej, ezoterycznej tajemniczości.
-
Parking strzeżony z cudownym graffiti
Malowidło bierze pod swoją ochronę lusterka, pilnuje radioodbiorników, opiekuje się oponami czy jest cyniczną sztuczką chytrego właściciela i świętokradczą reklamą manipulującą naiwnymi?
-
Dziwny jest ten kwiat
Pozornie zwykły kwiat doniczkowy, jeśli jednak przyjrzeć mu się uważniej, okazuje się, że wyrósł na przebitym mieczykiem gigantycznym mięśniu sercowym, w otoczeniu sporej grupy dziwnych postaci o skomplikowanych relacjach wyglądających na karykaturę monoteizmu. Być może jest w tym jakieś głębsze dno i logiczne wytłumaczenie, które ktoś biegły w zagadnieniach z zakresu teologii dla zaawansowanych potrafiłby od ręki rozwikłać. Mimo wszystko ciekawy obrazek, nawet jeśli trudny do zrozumienia.
-
Bębny, banany, mandarynki, trzcina cukrowa i inne kultowe artykuły: w centrum miasta wierni składają ofiary swoim pogańskim bogom. Wdzięczni im za to bogowie wysyłają wycieczki turystów chrześcijańskich i ateistycznych, którzy chętnie oddają wiernym drobne monety, czasem banknot.
-
Nie tylko "Strażnica" może malować chrześcijańskie szczęście w ślicznych kolorach. Wystarczy trochę się postarać (albo zjeść kaktusa).
-
Rozgniewany czerwony bóg puszcza bąble z nosa.
-
Ignoruj zalecenia ekspertów.