-
Masońskie jajo ze strzałek Adama Słodowego.
-
Tłum zwykłych ludzi przelewa się ulicami, są jak ślepcy, którzy nie dostrzegają ukrytych wymiarów i znaczeń przedmiotów wystawionych na bezrefleksyjne spojrzenia galarety wypełniającej ich oczodoły. Ale trafiają się wśród nich nieliczni, którzy widzą więcej, dużo więcej. Wędrują w swoich czarnych płaszczach i czarnych kapeluszach i zza swoich czarnych okularów zauważają to, co niewidoczne dla mas. Dla nich to miasto jest jak deep i dark web dla wytrawnych cybernautów, a przewalający się ulicami tłum mieszczan przypomina w ich pojęciu pogardzany plankton domyślnych użytkowników internet explorera i wyszukiwarki onetu. Bacznie, choć dyskretnie, rozglądają się po okolicznych dachach, podwórkach, tarasach i balkonach taksując wzrokiem rozwieszoną przepierkę. To, w czym ślepy tłum widzi przypadkowy zbiór gaci i skarpet schnących w meksykańskim słońcu, dla nich jest wymownym układem niosącym ukryty przekaz. W sekretnej warstwie przestrzeni miejskiej czują się jak zwykły człowiek w hipermarkecie albo dzielnicy handlowo-usługowej, poruszający się wśród reklam kuszących setkami mega-ofert i niebywałych okazji oraz szyldów typu “Kwiaciarnia”, “Lodziarnia” czy “Usługi ślusarskie”. Dla wtajemniczonych w ich sekretny alfabet, powiewające na wietrze kolorowe ciągi koszul, swetrów i spodni są jak flagi sygnałowe używane w żegludze. Za pomocą tej niewinnie wyglądającej wizualnej grypsery dilerzy, sutenerzy, hakerzy, fałszerze, handlarze bronią i żywym towarem ogłaszają swoje plugawe komunikaty zakodowane w konspiracyjnym języku odzieżowych symboli. I tam, gdzie według zwykłego, porządnego obywatela schną cztery pary zielonych skarpet albo dwie czarne koszule, obeznany z tajnymi kodami ciemnej strony miasta przedstawiciel półświatka rozpoznaje atrakcyjne slogany reklamowe właściciela posesji: “mam proszek”, “męża nie ma w domu” albo ostrzegawcze: “uwaga, w okolicy kręci się policyjny konfident”. A kiedy przyjdzie mu ochota na to, żeby zażyć coś mocniejszego albo zaznać uciech cielesnych, wędruje ulicami w poszukiwaniu domu z odpowiednią kompozycją kolorystyczną upranej bielizny. Z niej wyczyta, jak z szyldu zapisanego łacińskimi literami, że tutaj dostanie to, czego szuka: uczciwą porcję cracku albo tabletek, doskonały paszport USA, upojne chwile z Murzynką lub Słowianką gotową spełnić najbardziej wyszukane fantazje, karabin szturmowy oraz 1001 innych towarów i usług, którymi obraca się w najciemniejszych warstwach głębokiego internetu.
-
Fasada przednia bastionu meksykańskiej masonerii. Pod niepozornym szyldem pasującym bardziej do hurtowni nawozów na polskim pustkowiu niż do siedziby tajnego stowarzyszenia zbierają się w dekadenckiej kamienicy meksykańscy masoni, aby przy użyciu cyrkla i ekierki snuć swoje masońskie plany i w tajemnicy przed światem niewtajemniczonych zajmować się swoimi masońskimi sprawami.
-
Technika Mycia Rąk. Szczegółowe instrukcje krok po kroku dla gości odwiedzających łazienkę.
-
Technika Mycia Rąk. Wersja alternatywna instrukcji ze zdjęciami.
-
Chemiczne smugi nad Meksykiem: przypadkowi przechodnie obserwują jak wojskowy samolot rozpyla nad miastem meskalinę.
-
Złowieszcza tablica wzniesiona przez rajców miejskich: treść obwieszczenia zachęca spacerowiczów do żywego uczestnictwa w inwigilacji i popełniania aktów donosicielstwa społecznego - zgodnie z zarządzeniem, wizerunek obywateli uchylających się od zbierania kupy ma być napiętnowany i wystawiony publicznie na Twitterze.
-
Zaginęła sunia: Chora, siedmioletnia, bez ogona, nazywa się Rous. Na uczciwego znalazcę czeka nagroda $10,000.00 pesos. Ciekawe czy podejrzany młody mężczyzna niosący w przebraniu zakonnicy pomarańczową miednicę może mieć coś wspólnego z zaginięciem chorego stwora?
Rozwiązanie tej zagadki najprawdopodobniej na zawsze pozostanie dla polskiego czytelnika tajemnicą. -
Niech pan pędzi ile sił w nogach panie rykszarzu, zapłacę podwójnie! Spokojna przejażdżka po centrum zamieniła się w dramatyczną ucieczkę przed rykszą z agentami obcego wywiadu.
-
Zamaskowany na ukrytym w gęstwinie zieleni miejskiej stanowisku strzeleckim rebeliancki snajper należący do jednego z ugrupowań lokalnej guerilli, dzięki okryciu z materiałów kamuflujących skutecznie zmylił przeczesujące teren oddziały żołnierzy Imperium i rutynowe patrole zwyczajnych granatowych policjantów. Jego pozycja zostaje jednak zdradzona przez buty, w których podejrzliwa kochanka ukryła chip z GPSem. To dzięki niemu nieszczęsny snajper zostaje namierzony i zlikwidowany przez wyspecjalizowanego w węszeniu spisków drona.