-
Hannibal Lecter wiezie chłopca na kolację
Ukrywający się przed FBI w jednej z podmiejskich dzielnic stolicy Meksyku arcyłotr ufarbował włosy i nabrał opalenizny, ale w środku pozostał taki sam jak dawniej.
- Fasolę mam w domu - kojącym głosem mówi do Harry'ego Pottera, kiedy jego skuter wchodzi w zakręt miękko jak nóż w wątrobę - tylko stanę tu na chwilę przy monopolowym, chianti jedno wezmę. -
Przed śmiercią stuletnia Rosalinda Dolores Bragamucena Euclidea potwierdziła, że rzeczywiście w domu ukryty jest skarb, jednak zanim zdążyła zdradzić jego dokładne położenie, biedaczyna wyzionęła ducha. Jej wnuk Eustacchio Pánfilo Genesipo Sarasmundo był zrozpaczony, ale czasu nie mógł już cofnąć. Został na tym świecie sam, stojąc przed niewesołą perspektywą długich, żmudnych, prowadzonych na oślep poszukiwań. Od rana do wieczora, ściana po ścianie, rozkuwał odziedziczony dom zły na siebie, że w krytycznym momencie zabrakło mu cierpliwości i kiedy babka miała już zacząć śpiewać, niepotrzebnie przedobrzył ze zbyt wysoką temperaturą żelazka, którym ją przypiekał.
-
Śmierć na motocyklu.
-
Kibole kontra duchy
- Jebać duchy, jebać! - wołali rozgniewani młodzi mężczyźni biegnący w nocy z kijami po pustej ulicy.
Byli widoczni przez chwilę, a później zniknęli za rogiem zostawiając po sobie niesamowite wrażenie i nastrój irracjonalnej grozy. -
Zadowolony z tego, że udało mu się złapać taksówkę pędził nią przez ciemną ulicę i widział jak inni ludzie też próbowali uciekać, ale brakowało im dosłownie sekund, żeby uruchomić swoje aplikacje i zamówić ubera, po czym nieszczęśnicy z krzykiem ginęli wpychani przez pokryty brodawkami czarny język do cuchnącej gardzieli ślizgającego się po chodniku Wielkiego Ohydnego Zła wypełzłego po zmierzchu z zapomnianego tunelu starożytnej kanalizacji.
-
W porze meczu stroskany Mario siedzi w bramie i patrzy na ulicę jakby wierzył, że niecierpliwie wyczekiwany specjalista pojawi się od tego patrzenia prędzej. Jednak wezwany na pomoc fachowiec nie nadchodzi, każda upływająca sekunda przeciąga się jak wieczność w piekle, a po każdym strzelonym golu z otwartych okien wybrzmiewają gromkie wiwaty i jęki zawodu. Ale Mario nie może razem z innymi oglądać tego niezapomnianego widowiska i to z winy jego młodszej siostry imieniem Isabel, która znowu narozrabiała. Ta zwyczajna, drobna dwunastolatka, lubiąca dobrą zabawę z koleżankami i prowadząca własny kanał z kursami makijażu na YT to zasadniczo dobra dziewczyna, ale dzisiaj trzeba było ją zamknąć za masywnymi drzwiami na końcu korytarza. W mrocznych czeluściach bramy roznosi się tętent setek par szarżujących kopyt, dudnienie diabelskiego chichotu rzeszy czarnych gardeł i potężny ryk czystej agresji wyrzucający basem steki bluźnierstw w wielu językach pośród których słychać aramejski, grekę, łacinę, ale jest i polski akcent: "Co, kurwa?! Co?! Co?! Co?!". Tak ciężko Isabel przechodzi kolejny epizod opętania demonicznego. Młoda, naiwna ofiara satanistycznej ewangelizacji w internecie po przeczytaniu poleconej jej przez nieznajomych użytkowników serii książek o młodym czarowniku otworzyła wrota, przez które wstąpił w nią diabeł i to nie jeden. Zagnieżdżone w niej nieczyste siły w sile legionu demonów stają się w swoim diabelskim działaniu coraz bardziej bezczelne, głośne i sprośne, Jezabel w coraz dzikszym szale demoluje klatkę schodową, a Mario przeżywa coraz większą gehennę przez to, że zamiast oglądać półfinały Ligi Mistrzów 2019, musi siedzieć w bramie do piekła i czekać na guzdrającego się egzorcystę.
-
Kiedy rodzina Lópezów kupowała w salonie swojego pierwszego Volkswagena, zapewniano ich, że to solidne, niemieckie auto, na którym można polegać. Jednak samochód od samego początku zachowywał się dziwnie. Ni stąd ni zowąd, bez żadnej widocznej przyczyny otwierał wszystkie drzwi i klapy i nie pozwalał ich zamknąć, mrugał światłami, trąbił klaksonem i ustawiał głośno radio na podziemną stację nadającą bez przerwy polski i norweski black metal. Żaden mechanik nie był w stanie nic na to zaradzić i dopiero wezwanemu na odsiecz księdzu egzorcyście udało się przy użyciu solidnej dawki wody święconej wypędzić diabła, który przyczepił się do podwozia. Od tej pory Volkswagen nie zachowywał się już paranormalnie, a Lópezowie bez problemu jeździli nim do pracy, na zakupy, a nawet na dalsze wyprawy do innych miast, gdzie marketingowa sekta, do której należeli, organizowała satanistyczne eventy i orgie z liderami.
-
Rażący przykład bezmyślnej nieodpowiedzialności ratownika, który uznał że parking jest prawie pusty i nic się nie stanie, jeśli na chwilę opuści swój posterunek. A to jest poważny błąd i może drogo kosztować, bo w Meksyku w wyniku takich zaniedbań niestety często giną ludzie. Nie tak dawno temu, na pustym i sielskim parkingu dentysta z rodziną wkładali zakupy do przestronnego bagażnika swojego minivana, kiedy dosłownie na ich oczach rwący asfalt pochłonął dziesięcioletnią Jessicę. Dzień później jedenastoletni Robert pchający wózek z trzydziestodwucalowym telewizorem zasłaniającym mu pole widzenia potknął się i upadł, zanim jego matka zdążyła zareagować został wessany i nie udało się go uratować. Tego samego dnia para bliźniaków Juan i Pablo wybrała się do centrum handlowego po futerały do nowych telefonów, które dostali od dziadków na urodziny, po udanych zakupach wypili kilka piw na tarasie jednej z restauracji, a kiedy wyszli na parking i lekko skołowani kluczyli między samochodami, pozornie płytka i spokojna nawierzchnia zafalowała nagle pod nimi i stworzył się wir, z którego nie udało im się wyrwać. W każdym z tych przypadków wieżyczka ratownika stała pusta, a on sam zamiast uważnie lustrować przez lornetkę oddany mu pod opiekę teren parkingu akurat poszedł kupić lody albo napój gazowany albo wyszedł poza kadr, żeby pogadać z dziewuchami i poprężyć muskuły. Dlatego taki widok szokuje, bo kto chociaż trochę zna współczesne meksykańskie realia, wie że gdyby miejscowi ratownicy na parkingach poważniej traktowali swoje obowiązki, wielu tragedii możnaby uniknąć.
-
Uliczny punkt czarnoksięstwa
Kiedy ciężko pracująca od rana do nocy fryzjerka i artystka paznokci Fernanda nie mogła już dłużej znieść coraz dzikszych narkotyczno-alkoholowych ekscesów swojego niewiernego męża Marcosa, postanowiła zgłosić się po pomoc do Abigail, kilkusetletniej czarownicy, która jako mała dziewczynka prowadziła pod przykrywką nieformalnego stoiska kwiaciarskiego uliczny punkt voodoo z usługami odpłatnego odprawiania czarów, rzucania uroków i prania pieniędzy. Po tym jak Fernanda złożyła własną menstruacyjną krwią autograf pod napisanym w niezrozumiałym alfabecie, wieloparagrafowym cyrografem, Abigail zamieniła Marcosa w parchatego, czarnego psa, który kilka dni później przyczłapał do niej pełen skruchy, aby błagać o przywrócenie mu dawnej postaci, jednak Abigail pozostawała głucha na jego nieartykułowane, nieludzkie skomlenia.
-
Duch zakonnicy spaceruje samotnie po pustym dziedzińcu.
-
Zamknij oczy i wyobraź sobie, że hipnotyzuje cię diabeł.
-
Akcja “Wiedźma”.
Lokalna czarownica, dzięki dobrym układom z pewnym wysoko postawionym demonem, potrafi przybierać postać groźnego kota domowego i w tej formie wychodzi na ulicę, tam straszy, rzuca uroki i wyprawia inne czary, a wszędzie gdzie się wysika więdną kwiaty i rosną hiperalergiczne chwasty, nawet na betonie.
Na zwróconą jej uwagę zupełnie nie reaguje albo odpowiada agresywnym charknięciem i mściwym zaklęciem, po którym człowiek dostaje wysypki i puchnie mu twarz. Kpi sobie ze wszystkich autorytetów czując się chroniona przez swojego demona, może dopiero dzięki publikacji jej wizerunku w internecie i rozprzestrzenieniu przez sieci społecznościowe uda się coś zmienić.