Złośliwa Kula z Parku Bosque de Chapultepec
W jednym z ważniejszych parków stolicy żyje gadająca kula, która uwielbia obrażać przechodniów. Przez przygniatającą większość czasu nieruchoma i poza szczerbatymi ustami nie różniąca się specjalnie niczym od innych kul porastających parki miast całego świata, jednak czasami, kiedy przechodzi obok niej ktoś, kto jej się nie spodoba, wtedy kula ożywa na krótką chwilę, wystarczającą jej do tego, żeby wycedzić w stronę przechodzącego jakiś wulgarny komentarz.
Ofiarami najczęściej padają samotne kobiety, które obrzuca sprośnymi zaczepkami albo seksistowskimi odzywkami.
Gwizdnięcie.
- Jak ci imię, szmato?
Albo:
- Boziu, jak mi błogo! - stęka lubieżnie mijana przez młode, zalęknione zakonnice.
Dzieci straszy albo uczy brzydkich wyrazów:
- Chłopczyku - woła - chłopczyku! Może chcesz pobawić się w księdza i ministranta?
Dorosłych mężczyzn deprymuje wygłaszając celne uwagi na temat ich kompleksów albo agresywnymi epitetami prowokuje do zadawania ciosów, co kończy się bolesnymi kontuzjami kończyn.
- Kopsnij śluga, trefny gicie! - woła do zdumionego hipstera. Hipster pąsowieje na twarzy i ucieka przygryzając rozstrzęsioną dolną wargę.
- Chono tu, wesoły czarnuchu! - do turysty z USA, który doznaje otwartego złamania nadgarstka.
Albo:
- Chłystek pan jesteś! - do starszego pana, który najpierw z wściekłością niszczy na kuli swój parasol, a później łapie się za serce i z posiniałą twarzą pada na ziemię.
Szczególnie agresywna jest kula wobec rodzin wielodzietnych, które wyzywa przy użyciu najgorszych bluźnierstw i abstrakcyjnych inwektyw, po których wszyscy płaczą.
Zarząd parku i władze miejskie uznają, że problem nie istnieje, że jest wymyślony albo wyolbrzymiony przez nadwrażliwych histeryków, ponieważ trudno jest obiektywnie udowodnić, że kula obraża godność spacerowiczów. Wynika to z tego, że ten wredny kawał marmuru jest niezwykle przebiegły i gada tylko wtedy, kiedy w jej pobliżu znajdują się bezbronni przechodnie, za to kiedy zjawiają się urzędnicy albo komisje ekspertów wyposażone w specjalistyczny sprzęt rejestrujący, udaje martwą jak kamień.
Jednak kiedy ktoś zamiast uciekać w oburzeniu albo odpowiadać agresją na agresję zdecyduje zatrzymać się i poświęcić kuli kilka chwil szczerej uwagi, wtedy ona zrzuca kamienną maskę i otwiera się przed nim szerzej ukazując, że w głębi swojego posągowego jestestwa wcale nie jest taka twarda na jaką pozuje. Zaczepia przechodniów, bo jest niezmiernie wrażliwa, a jednocześnie bardzo doskwiera jej samotność, brak rodzeństwa, pospolitego ciepła i swobody biegania w towarzystwie rówieśników po parku. Przechodzień, który pozyska sobie zaufanie przeczulonej kuli i przy pomocy alkoholu albo narkotyków wydobędzie z niej najskrytsze pragnienia musiałby doprawdy serce mieć jak twardy głaz, żeby nie wzruszyć się do łez słuchając jej rozrzewniającej historii o długich latach samotnie spędzanych w milczeniu na łasce i niełasce surowej meksykańskiej pogody, podczas kiedy cały jej sferyczny byt dzień po dniu kona z tęsknoty za wolnością i marzy o tym, żeby choć raz w życiu znaleźć się w tłumie śpiewającym z uniesionymi w górę rękami początek do "Fear of the Dark" na koncercie Iron Maiden:
- Uaaa... Uaaa… Uaaa...