Wieczny tramwaj
Małomówny samotnik imieniem Christoph ma już dość tego świata, którego i tak nigdy nie lubił ani nie rozumiał. Niepogodzony z obecnym stanem rzeczy brzydzi się ludźmi, którzy w swojej zachłanności i egoistycznej pogoni za wygodą doprowadzają, według jego oceny, do ekologicznej zagłady planety. Sam Christoph nie używa nowoczesnych technologii takich jak kuchenki mikrofalowe, sieci społecznościowe, plastikowe torebki i wielu innych atrybutów zbyt szybko i niepotrzebnie, jak na jego gust, przeobrażającej się współczesności. Szczyci się tym, że jest samowystarczalny, żyje ze zbieractwa, uprawia w ogrodzie warzywa, a dla sportu, transportu i rozrywki jeździ rowerem. Czasem, kiedy zrobi zbyt wiele okrążeń dookoła osiedla, zaczyna dręczyć go okrutna wizja, w której widzi ludzkość jako pasażerów zatłoczonego tramwaju pędzącego z szaloną prędkością po krzywych torach zawieszonych wokół przepaści, na dnie której kłębi się płonące wężowisko. Tramwaj nie ma podłogi i ludzie wiszą uczepieni kurczowo trzymając się zamocowanych pod sufitem rur i uchwytów starzejąc się w błyskawicznym tempie, a kto jest już bardzo stary i nie ma siły się trzymać, spada w przepaść, gdzie z marszu odradza się i jako dziecko na powrót wpycha się razem z tłumem nastolatków do szalonego tramwaju, kiedy ten zatoczy pełną pętlę i na krótką chwilę zwolni na przystanku, na którym młody człowiek wsiada w każdej kolejnej inkarnacji. Christoph nie może znieść tej zapętlonej wizji, widoku starych ludzi wypadających z tramwaju w przepaść i dzieci o ich twarzach, które wypełzają z niej, żeby walczyć o miejsce w tramwaju, wtedy zatrzymuje rower i przez długie godziny ostrzy na nim swój tasak, co na ogół działa na niego uspokajająco i może jechać dalej, jednak czasami, zwłaszcza podczas pełni księżyca, nie udaje mu się zaznać ukojenia samym ostrzeniem i wtedy idzie karać tych, którzy, jego zdaniem, krzywdzą Matkę Ziemię.