W dość znacznej odległości od sklepu jubilera
Wstrząśnięte tym, co przydarzyło się ich koleżance Brendzie, która na lekcji chemii dostała ataku skręcających boleści brzucha i zabrała ją karetka, a później lekarze usunęli z jej jelit półkilogramową ławicę pasożytów, dwie siostry rozmawiały podczas spaceru wokół szpitala:
- Biedna Brenda - żaliła się Berta - teraz jednak będzie jej zdecydowanie lżej.
- Kto by pomyślał - odpowiedziała jej siostra Brunella - że w takim chuchrze mogło kwaterować tyle robactwa.
- Pewnie jadła potrawy z ulicznych straganów - zasugerowała Berta - czasem człowiek chce zaoszczędzić parę pesos, ale na dłuższą metę nie warto...
- Poleży teraz, poogląda telewizję, wszyscy będą wokół niej skakali i co najważniejsze uda jej się uniknąć jutrzejszego sprawdzianu z obiegu materii w przyrodzie…
Brawurowo na krawężnik wtargnęła niedojrzała jaszczurka i na moment zastygła w bezruchu próbując udawać, że jej tam nie ma. Wędrując przed siebie pozornie bez celu, dwie siostry zauważyły stojącą za jednym z drzew wiedźmę mieszającą w kotle. Po chwili okazało się, że to odziana w szmaty włóczęga imieniem Benita, która z naręczem wypchanych reklamówek dreptała na spuchniętych nogach slalomem od jednego kosza na śmieci do drugiego zatrzymując się na chwilę przy każdym z nich i mieszając kosturem zaglądała do środka węsząc w poszukiwaniu resztek. W jednym z pojemników znalazła czyjeś niedojedzone śniadanie, które rozwinęła z papieru, obejrzała i nagryzła, potem żując odłożyła kanapkę na brzeg kosza i uwolnionymi rękami kontynuowała wygrzebywanie, co jakiś czas podnosząc bułkę i odgryzając kolejny kawałek odkładała ją znowu na brzeg śmietnika. Kiedy spacerujące alejką Berta i Brunella ją mijały, Benita odwróciła w ich stronę mocno zużytą twarz przypominającą pomarszczoną maskę o wykrzywionym uśmiechu ukazującym sczerniałe uzębienie mielące znalezioną kanapkę.
- Och - pomyślała przerażona Berta - mój Boże jaki straszny jest los tej nieszczęsnej starowinki która zamiast siedzieć w ogrodzie i snuć prawnukom historie dawnych dziejów musi jak dzikie zwierzę plądrować śmietniki w poszukiwaniu jadalnych odpadków co za okropieństwa ja nie wyobrażam sobie żeby mnie coś takiego spotkało muszę mieć stałą pracę dziecko i samochód pełnym spektrum wszystkich zmysłów intensywnie uczestniczyć w trzeźwej codzienności rozpoczynającej się od pięknych poranków budzik dzwoniący punktualnie o 5:45AM kapcie równo czekające przed łóżkiem aromatyczna kawa interesująca gazeta gładki stolec szybki prysznic i wyjazd do jednego z biurowców aby za pensję z atrakcyjnymi bonusami piastować w nim wysoką pozycję z szansami na awans i prowadzić intrygi od rana do wieczora kończącego się pełnym automotywujących myśli o wykonanym sukcesie powrotem drugim piętrem Supervía Urbana do ostentacyjnie przeszklonej willi w Interlomas albo Santa Fe w której ogrodzie kwitnąć będzie życie rodzinne realizowane przez eleganckiego jak zawsze Ottmara Hitzfelda gościnnie występującego w roli dobrotliwego ojca otoczonego przez zaplanowaną dystrybucję pokoleń rezolutnej młodzieży w okularach zasiadającej dookoła stołu żeby odprawiać kolejne instancje rytualnych niedzielnych obiadów przebiegających niezawodnie w stałym gronie o stałej porze podczas których każdy uczestnik każdym gestem wykwintnej dłoni przesuwającej salaterkę z karczochami emanować będzie stabilność spokój dostatek...
- Ach - pomyślała z kolei jej zniesmaczona siostra Brunella - ja się nie dam wmanipulować w te parszywe kłamstwa żeby skończyć tak jak ta starucha która pewnie całe życie się starała pracowała doglądała potomstwa może nawet śledziła na bieżąco informacje polityczne i wszystko to na nic bo wystarczy jakiś drobny błąd chwila słabości jedna niesprawiedliwa decyzja i człowiek zostaje wypluty przez bezwzględną machinę brutalnej selekcji bo tak działa to zgniłe społeczeństwo które mówi ci ucz się i pracuj a zostaniesz nagrodzona ale zanim się zorientujesz na czym polega to oszustwo zdążysz się zestarzeć i umrzesz a w takiej sytuacji trudno dopominać się o nagrodę albo nawet jak gorzej pójdzie to zamiast cieszyć się nagrodą musisz spać na ulicy i żywić się tym co inni wyrzucą dlatego nie warto być naiwnym i wierzyć że normalność ta straszna choroba nieafektywna czterobiegunowa praca dom żarcie telewizja cokolwiek gwarantuje bo nigdy nikomu nie da się zabezpieczyć bezpiecznie wszystkim rządzi bezduszny przypadek a nasz czas na tej planecie z której żywy nie wyjdzie nikt jest kosmicznie krótki i dlatego ja będę go używać i cieszyć się każdą dostępną chwilą dopóki jest taka możliwość pragnę żyć szybko i jechać po bandzie doświadczając więcej i lepiej czerpiąc garściami oddawać się szaleństwom a w tym celu najlepiej muszę wyjechać do jakiegoś odległego egzotycznego kraju typu Polska albo Słowacja i koczując u couchsurferów wieść tam życie pełne ekstrawaganckich przygód i hedonistycznych ekscesów wypełnione hucznymi imprezami i dzikim seksem po używkach nie cofając się przed żadną okazją do przekraczania kolejnych barier niczemu nigdy nie odmawiać wszystkiego przynajmniej raz próbując potęgować natężenie i wspinać się na kolejne poziomy bo dlaczego ograniczać coś sobie jeśli nagle pojawi się ochota na spontaniczne tatuaże gałek ocznych i reszty twarzy prowadzące do zmiany płci albo na udział w satanistycznych czarnych mszach swingersów poprzedzanych dzikimi aktami zoofilii i rytualnym ubojem które przeradzają się w kanibalistyczne orgie okultystów osiągających po cracku i muchomorach transy na najwyższych obrotach...
- Uch, głupie cipy - pomyślała Benita, która łykając bułkę obserwowała dziewczęta wyglądające na przerażone jej widokiem, zadowolona, że ma obiad z głowy marzyła teraz o suchym kawałku trawnika do zaśnięcia - gapią się na mnie bo nie wiedzą co jest dobre a może wiedzą ale się boją i zazdroszczą pewnie sobie planują przyszłość która i tak będzie zupełnie inna niż ją sobie głupie małolaty wymyślają łamiąc głowy na rozważaniach którą ścieżkę wybrać bo kusi je krótkie i gwałtowne życie zawodowe popularnej baletnicy a jednocześnie łatwe długie i monotonne etatowej kucharki naiwnie tworzą swoje wizje szczęścia z grającym w tle w sobotę o północy reggae albo w niedzielę rano operą ale nic nie wyjdzie z ich bladych fantazji obie skończą jak wszyscy ci którzy szukając równowagi między hulaszczym trybem życia i perfekcyjną stabilizacją próbują wieść rokendrolowy żywot w gronie rodzinnym zbudowanym na wzór i pod nadzorem gnuśnych przodków po to aby uniknąć ich błędów dlatego zostaną one dwie tutaj w Rosario akceptując klatkę w bloku na osiedlu codzienne wyprawy po stałej trasie do biura w którym jak w zaklętym grobowcu składać będą w ofierze bogom zarządu wieloletnie serie banalnych dni uplecionych z żałosnej nudy przetykanej drobnymi konfliktami i kończonych wieczorami w kapciach przy serialach historyczno-soft-erotycznych w weekendy i od święta praktykując konsumpcję alkoholu etylowego w umiarkowanych ilościach podczas rodzinnych nasiadówek skłóconych hipokrytów z coraz większym znużeniem płynąc żabką przez ocean szarej galarety nie dostrzegając jak coraz bardziej skostniała galareta już dawno przestała być galaretą i stała się wyschniętą skorupą zaciskającą się ze wszystkich stron...
- Ech - pomyślała Brenda, która słuchając jazzowego wykonania “Die Kunst der Fuge” bębniła palcami o parapet i obserwowała przez szpitalne okno swoje koleżanki mijające wiedźmę mieszającą w kotle - ten świat pełen jest ludzi stale zajętych kombinowaniem i tworzeniem ideologii szukających usprawiedliwienia dla swoich szalonych poczynań poronionych planów i chorych zamiarów którzy kiedy są już starzy mówią że nie warto było się szarpać i wyznają że lepiej jednak trzeba było doceniać subtelne piękno zawarte w drobiazgach chwil obecnych ale czyż nie ci sami starcy kiedy byli jeszcze dziarscy i młodzi zapewniali że nie warto tracić czasu na docenianie chwil bo trzeba się szarpać żeby na starość nie zostać na lodzie trzymając w pustej garści samą marność dlatego tak wielu z nich lubi wydawać się jacy by byli szczęśliwi gdyby zamieszkali w bambusowej chacie jednak boją się porzucić to wszystko i pełni niepokoju zajmują się zabezpieczaniem sobie dostatniej starości ale im bliżej są jej osiągnięcia tym bardziej niepokoją ich zmiany zachodzące w systemie emerytur i bardziej doskwiera im że wszyscy zbutwiali mieszczanie i zmiętoszeni buntownicy którzy jednakowo zostali żałosnymi karykaturami tego czym chcieli być trafią wkróce na ten sam cmentarz gdzie przetrawią ich na proch te same robaki których nigdy nie obchodzi kogo jedzą ani co ten ktoś kiedyś myślał na różne tematy...
Nierozważna jaszczurka na krawężniku wykonała kilka nerwowych ruchów głową i prezentując serię szybkich uników dla zmylenia ewentualnego przeciwnika zniknęła w szparze między kamieniami.
- ¡Ayayay! - zawołała Berta - ale mnie wystraszyłaś, Brunello! To obieg materii w przyrodzie jest już na jutro!?