Szlaban
U Rodríguezów trwa burzliwa kłótnia rodzinna, słychać wrzaski, wyrzuty, wyzwiska. Szesnastoletnia Carolina z płaczem odpiera ataki, osaczana przez dociekliwe pytania, które krótkimi seriami zadaje rozwścieczona pani Inés:
- I jeszcze pyskujesz?! Tak się do matki odzywasz?! Co ty sobie w ogóle wyobrażasz?!
- Ale to nie moja wina! Ja nic nie zrobiłam!
- Nic, mówisz?!
- To była nieistotna, jednorazowa przygoda!
- Ha! Przygoda!
- Ja się tylko całowałam!
- Z kim?
- Z takim jednym.
- Trzeba go odszukać!
Carolina milczy ogryzając palce ze skóry.
- Jak się nazywał?
- Nie pamiętam!
- Imienia nawet nie pamiętasz?
- Jakieś dziwne było, nietutejsze.
- To skąd on pochodził?
- Nie wiem.
- Jak to nie wiesz? Nie zapytałaś?
- Mówił, że jest z innej planety.
- I uwierzyłaś mu?
- Wtedy nie wydało mi się to dziwne.
- Coś piłaś?
Carolina nie odpowiada.
- No, przyznaj się! Pytam, czy coś piłaś?!
- Jedno małe piwo...
- Nie kłam! Mów prawdę, ile wypiłaś?!
- Sześciopak Leóna...
- Po sześciu piwach do tego stopnia rozum straciłaś?
W rozpędzonym, prokuratorskim umyśle pani Inés rodzą się kolejne podejrzenia:
- Ale narkotyków żadnych, mam nadzieję, nie brałaś?
Carolina znowu zaczyna szlochać.
- A więc ćpałaś! Co ćpałaś? Mów mi tu szybko i bez wykrętów!
- On dał mi jedną, małą tabletkę...
- Wzięłaś ją?! Nie do wiary, czy ja śnię?! Jak ona na ciebie podziałała?
- Orbitowałam.
- Co za łajdak! Jak on wyglądał, chociaż to pamiętasz?
- Był przystojny i tego. Bardzo fajny taki.
- To znaczy jaki?
- No, nie wiem. Inny niż wszyscy.
- Konkrety!
- Miał takie świetne tatuaże, bardzo kolorowe i tego. Turkusowe zęby. I te oczy, to znaczy nie miał oczu, tylko takie dwie czarne dziury fajne, kurde myślałam, że sobie też gałki wytatuował. W ogóle on tego, no był taki kurde czarniawy raczej, kurde myślałam, że wytarzał się w błocie, ale raczej chyba był po prostu cały czarny i tego.
- Alkohol, narkotyki i seks z Obcym, do tego Murzynem, o Matko Boska, za jakie grzechy, za jakie grzechy?! - Zrozpaczona pani Inés załamuje ręce nad swoim nieszczęsnym losem.
Teraz może tylko pluć sobie w brodę, że dała się Carolinie ubłagać i pomimo złych przeczuć pozwoliła jej pojechać w zeszły weekend na ten przeklęty festiwal muzyki techno-etnicznej. Córka wróciła z niego i niemal od razu zaczęła uskarżać się na dziwne dolegliwości. Jej skóra przybrała kolor różowy, dziewczyna odczuwa nieprzyjemne swędzenie organów wewnętrznych, gorączkuje i kasła.
Otwierają się drzwi wejściowe i do domu wchodzi siwiejąca głowa rodziny, Carlos Rodríguez, który jest dyrektorem szpitala. Rzuca na stół żółtą kopertę z wynikami badań laboratoryjnych i przygnębionym głosem oznajmia, że dalej tego tuszować się nie da, bo do podległej mu placówki zgłasza się coraz więcej osób z podobnymi objawami:
- ...połowa chłopaków z klasy Caroliny, jej pan od hiszpańskiego, pan od wuefu, ksiądz katecheta, sprzedawca frytek ze stoiska przed jej liceum, szkolny woźny, a nawet jego pies rasy wilczur poróżowiał i nie przestaje się czochrać.
Carolina, na którą pani Inés patrzy z niewysłowionym wyrzutem, odwraca głowę i w geście wymownego milczenia kręci palcami kosmyk swoich farbowanych na niebiesko włosów.
- Badania - Carlos Rodríguez stuka palcem w leżącą przed nim żółtą kopertę - potwierdzają, że ten nowy, przenoszony z ust do ust wirus jest najwyraźniej pochodzenia pozaziemskiego i dla współczesnej medycyny jest nie do zatrzymania. Zadzwoniłem do kolegi z Meksykańskiego Centrum Epidemiologicznego i wiem, że pierwsze przypadki tych symptomów zgłoszono dzisiaj w Guadalajarze i Monterrey, prawdopodobnie wirus dotarł też już do Teksasu. To nie jest science-fiction, to się naprawdę dzieje tu i teraz i niestety wszystko wskazuje na to, że szykuje się nam kolejna pandemia. Znowu lockdowny, znowu kwarantanny, znowu obostrzenia...
- Widzisz?! Widzisz, coś narobiła?! - Pani Inés wybucha kolejnym spazmem histerycznego szlochu, a Carlos i Carolina zwieszają głowy i milczą zrezygnowani.
- Konsekwencje muszą być! - krzyczy w różową twarz pacjentki zero. - Jakże by nie?! Szlaban, Carolino! Szlaban absolutny, zero wychodzenia z domu przez miesiąc i zakaz udziału w imprezach masowych przez rok!
- Miesiąc? Rok? Ależ...
- Zero dyskusji!
- Ależ to nieludzkie! - wykrzykuje zapłakana Carolina, puszcza się biegiem i z głośnym trzaśnięciem zamyka za sobą drzwi do swojego pokoju. Przekręcając klucz w zamku daje do zrozumienia, że na znak protestu przeciwko okrucieństwu lockdownów i szlabanów, zamknie się kurde i będzie się kurde izolować, czekając, aż pani Inés zmięknie matczyne serce i zawoła ją na kolację.