Pasy
Julio stoi na balkonie swojego zakładu, patrzy na spieszący ulicą tłum anonimowych przechodniów i choć próbuje skupić się na sprawach bieżących, jego myśli zawsze wracają, jak gołębie, do Igora. Wspomina chwilę ich pierwszego spotkania i wrażenie jakie wywarł na nim ten inny niż wszyscy płochliwy młodzieniec o pociągłej twarzy, obdarzony przez naturę wyjątkowo białą cerą, wrodzoną gracją ruchów i ujmującym spojrzeniem wielkich, czarnych oczu o nadzwyczaj długich rzęsach.
Jednak pomimo swojej intrygującej powierzchowności Igor nigdy nie wyglądał na szczęśliwego, najczęściej wydawał się być nieobecny duchem, gdy przystawał, wbijał wzrok w pustkę i poruszał nozdrzami, jakby węszył za czymś odległym i nieznanym. W końcu, kiedy pewnego wieczoru siedzieli z Juliem na balkonie i upijali się kupioną w sklepie na dole butelką mezcalu, a ciepły, północny wiatr niósł od Querétaro subtelne zapachy łąk porastających płaskowyż Mesy Centralnej, Igor pękł. Drżącym, rżącym głosem zaczął skarżyć się, że nie da rady dusić dłużej tego ciężaru i musi go z siebie wyrzucić. Wreszcie, parskając szlochem wyznał, że od kiedy sięga pamięcią, zawsze czuł, że urodził się po to, aby być zebrą.
Po chwili wymownego milczenia Julio wstał i wyściskał Igora, otarł jego łzy i poklepał go uspokajająco po szyi. Powiedział mu do ucha, że zawsze się domyślał, że Igor nie jest tym, kim musi niezbyt udanie udawać, że niby jest i zapewnił, że go doskonale rozumie oraz że może on liczyć na pełne wsparcie Julia na swojej drodze do bycia sobą. Następnie Julio wygolił maszynką czarną grzywę Igora, jedynie pośrodku zostawił mu wąskiego irokeza, a później, podczas kilku niezapomnianych i pełnych pasji sesji wytatuował całe jego blade ciało z twarzą włącznie w podłużne, czarne pasy. W alternatywnym wydaniu Igor wyglądał naprawdę pięknie i wręcz promieniał, budząc w sobie dumę i zachwyt, kiedy rozpierany radością stępował nago przed lustrem. Ale nie było mu dane długo cieszyć się życiem szczęśliwej zebry, gdyż zostało ono przerwane nagle w brutalnym akcie bezsensownej zbrodni nienawiści. Igor został osaczony i zakatowany przez swoich własnych braci, kuzynów i dawnych sąsiadów, kiedy na Boże Narodzenie odważył się wrócić w nowej wersji do rodzinnego pueblo. Na nic zdały się jego rozpaczliwe próby przekonania stojących nad nim z maczetami obrońców świętych tradycji, że nie miał złych zamiarów, a tylko tak po prostu chciał być zebrą. On był zbyt oderwany od rzeczywistości, żeby zdawać sobie sprawę jak wielką obrazę popełnił, a oni byli zbyt zapiekli w swoim ślepym gniewie, żeby zrozumieć go, czy co więcej, puścić mu płazem tę niewybaczalną prowokację.
Zaszczuta i zapędzona w róg, nieszczęsna zebra Igor zginęła pod gradem spadających ciosów dlatego, że ośmieliła się postawić kopyto na terytorium fanatyków czwartoligowego Jaguares de San Pedro. Klubu, dla którego kibiców nie było większego wroga niż pochodząca z sąsiedniego pueblo drużyna Corceles de San Pablo, popularnie zwana Pasami i grająca w jakże znienawidzonych przez jaguary pasiastych czarno-białych trykotach.