Ohydna zmiana

szachmmaty

Początek równoważnikiem?! Dlaczego od razu nie trzema?! Albo od razu czterema?! Niedaleka przyszłość alternatywna zachodząca aktualnie w jednym z wymiarów równoległych. Dwóch dziarskich studwudziestoparolatków wyprowadza swoich pupili na spacer. Modne jakiś czas temu, a obecnie preferowane głównie przez seniorów krzyżówki jamnika z tchórzofretką szorują brzuchami po chodniku. Jeden zwierz jest purpurowy, podpalany na różowo, drugi jaskrawozielony, tylko pysk i ogon ma pomarańczowe, fosforescencyjne.

- A słyszał szanowny pan, co ONI teraz wymyślili?

- Nie słyszałem, a co takiego?!

- Proszę sobie zatem wyobrazić, że jest już niemal pewne, że do szachmmatów...

Tutaj należy przerwać na chwilę, aby niezorientowanemu czytelnikowi wyjaśnić, że szachmmaty należą do najstarszych telewizyjnych dyscyplin gier zespołowych. Jej zasady są proste i stanowią połączenie zwykłych szachów z unowocześnioną formułą walk MMA. Zawody rozgrywane są na szachownicy podzielonej na 64 zamknięte klatki. W rolę figur, poruszających się po planszy zgodnie z zasadami szachów, wcielają się dwie szesnastoosobowe drużyny sportsmenów. Zawodnicy zajmują pojedynczo pozycje w klatkach na dwóch przeciwległych końcach szachownicy. Rozstawieni są na podstawie swoich zdolności do walki, w taki sposób, że na przykład najgroźniejszy i najbardziej zadziorny zabijaka jest hetmanem, a najmłodszym i najmniej doświadczonym fighterom przypada funkcja pionków. Jako wieże, koniki i gońce grają zawodnicy taktycznie wybierani ze względu na posiadane specjalistyczne umiejętności zadawania ciosów albo zakładania chwytów. Każda klatka to zamknięte, kwadratowe pomieszczenie bez widoku na pozostałe pola szachownicy, do których można jednak się przedostać przez umieszczone w ścianach drzwi. Obserwowany przez system kamer zawodnik w klatce czeka, aż sterowane elektroniką przegrody się otworzą, co oznacza, że musi przejść do sąsiedniej klatki. Podczas wykonywania tego ruchu, nie wie co znajduje się po drugiej stronie i czy trafi do klatki pustej, czy może czai się tam zawodnik drużyny przeciwnej, a jeśli tak jest, to czy okaże się nim początkujący kick-boxer, czy też może wytrawny mistrz mongolskich zapasów lub polinezyjskiej sztuki duszenia gołymi rękami. Kiedy w jednej klatce spotyka się dwóch rywali, dochodzi między nimi do walki wręcz, a pokonany zawodnik musi opuścić szachownicę przy ogłuszającym hałasie gwizdów i oklasków sztucznej publiczności. Jeśli w nowo otwartej klatce nie ma nikogo, zapaśnik czeka dalej, aż otworzą się kolejne drzwi i będzie musiał w nie znowu wejść, albo wejdzie przez nie któryś z przeciwników. Decyzje o tym, którą figurą i jaki ruch należy wykonać podejmują dwie grupy siedzących w studiu celebrytów na podstawie podglądu z kamer zawieszonych nad szachownicą. Celebryci obserwują sytuację na monitorach, pochylają ku sobie głowy i naradzają się półszeptem, aby uzgodnić strategię. Kiedy są gotowi, ogłaszają jaki ruch należy wykonać, co zostaje nagradzane gromkimi owacjami dopingującej ich publiczności. Po ujawnieniu wybranego posunięcia, na przykład białej wieży na a6, system elektroniczny otwiera odpowiednie drzwi i siłacz czekający w klatce a1 rusza przed siebie. Ruchy skośne gońcami i hetmanem realizowane są za pomocą wysięgnika. Rywalizujący ze sobą celebryci przesuwają figury w celu zamatowania króla, który jest największym, najcięższym, najsilniejszym facetem na szachownicy i nie daje się tak łatwo zamatować wymęczonym wcześniejszymi pojedynkami pionkom drużyny przeciwnej. Dlatego w praktyce bijatyka trwa na ogół do ostatniego zawodnika, to znaczy dwóch królów wagi superciężkiej toczy pojedynek pośrodku planszy, aż zostaje tylko jeden, co publika uznaje za ładne i widowiskowe zakończenie partii szachmmatów. Oglądający te zmagania kibice mają przy tym sporo zabawy, choć trzeba przyznać, że show ten przejadł się już nieco telewidzom i traci na popularności na rzecz nowszych wynalazków, a przez młodsze pokolenia uznawany jest wręcz za zgraną rozrywkę dla zgredów po setce.

- ... proszę sobie zatem wyobrazić... - kontynuuje nieco zdyszanym głosem właściciel purpurowo-różowej krzyżówki tchórzofretki z jamnikiem - ...że jest już niemal pewne, że w celu przyciągnięcia do szachmmatów nowej widowni, zatwierdzone zostaną zasadnicze zmiany w regułach rozgrywek i od następnego sezonu będą w nich brały udział skąpo ubrane kobiety oraz dzikie zwierzęta!

- O nie, na rany Chrystusa, tylko nie to! - załamuje ręce właściciel stworzenia zielono-pomarańczowego, kiedy towarzysz spaceru druzgocze jego serce udzielając mu dalszych szczegółowych wyjaśnień:

- ... pewne środowiska już od dawna domagały się takich, wypaczających sens gry zmian, argumentując, że propozycja wprowadzenia do rozgrywek dodatkowych elementów odświeży je i uatrakcyjni. A cyniczni organizatorzy, którzy za nic mają ducha tradycji i interesują ich wyłącznie wpływy z reklam, gładko łyknęli te diaboliczne pomysły nie bacząc na to, że niszczą piękny i popularny sport, który niegdyś, w porze największej oglądalności, gromadził przed odbiornikami całe rodziny. Bo, proszę pana, tylko dawne szachmmaty potrafiły tak wspaniale łączyć ze sobą intelektualne popisy znanych i lubianych ustalających kolejny ruch z brutalnością walk nieustraszonych mocarzy, taktyką gry planszowo-zręcznościowej, emocjami familijnego teleturnieju i widowiskowością reality show. Każdy, mój drogi panie, powtarzam każdy, mógł w tym znaleźć coś, co mu się podoba!

- Jak oni to sobie, skurwysyny jedne, wyobrażają?

- Proszę pana, to przechodzi ludzkie pojęcie, bo według ich heretyckich koncepcji, kiedy otwiera się przejście do kolejnej klatki i zawodnik trafia na innego mężczyznę, ma z nim walczyć do upadłego tak, jak to nakazuje święta tradycja szachmmatów. Jednak jeśli w klatce będzie czekała na niego kobieta, wtedy mają oni tańczyć, a o zwycięstwie decydować będą sędziowie oraz telewidzowie przyznający punkty za styl w systemie audiotele! Zdaniem zwolenników zmian w regulaminie, rozgrywki staną się ciekawsze, jeśli wojownik nie potrafiący oczarować gracją ruchów i wyczuciem rytmu, będzie mógł zostać wyeliminowany nie przez knock-out czy duszenie, ale w tańcu. Występujące na pozycji naprzeciwległych gońców kobiety nigdy na siebie nie trafią, ale strategiczne zagranie filigranową tancerką przeciwko napakowanemu bykowi może okazać się decydujące. Z kolei dzikie, choć genetycznie modyfikowane zwierzęta, to ukłon w stronę i próba zwrócenia uwagi survivalowców. Dramatyczne walki współczesnych gladiatorów ze straszliwymi wężami, jaszczurami i pająkami rozmieszczonymi jako losowe pułapki na niektórych polach mają znaleźć uznanie młodszych pokoleń, poważnie znudzonych już prostym okładaniem się po mordach w wykonaniu spoconych osiłków. W zamyśle szefów Globalnej Federacji Szachmmatów, którzy nie liczą się z opinią wiernych fanów i prawdziwych miłośników tej szlachetnej dyscypliny, zyska ona znacząco na tym, że w nowej wersji wkraczającym do otwartej klatki zawodnikiem musi zawsze targać strach i niepewność, czy zaraz będzie musiał walczyć, tańczyć czy może wykazać się znajomością technik survivalowych po ukąszeniu dzikiej bestii. To właśnie ten element zaskoczenia ma podnieść widowiskowość i ponownie przyciągnąć przed ekrany gospodynie domowe, januszów oraz młodzież.

- Istny S.T.U.W.Y.Z.! Skandal! Tragedia! Upadek! Wstyd Y Zgroza! - woła załamany starszy pan i dalej idą przed siebie pałając obaj świętym oburzeniem. W nabrzmiałym gorzką ciszą milczeniu wyrażającym ich niemy lament nad zmianami formuły wybrzmiewa nuta złości na świat, który w pogoni za zyskiem chce zniszczyć piękno dawnych tradycji i sprofanować je takim masowym, komercyjnym szajsem, jak elementy tańca i survivalu wprowadzone do szachmmatów.

Free Web Hosting