Biały miś

Nieszczęśliwy biały miś

Korzystając z ładnej niedzieli, rodzina Domínguezów wyjeżdża za miasto. Na skraju lasu urządzają piknik; jedzą, piją, lulki palą, z samochodowych głośników walą chamskim reggaetonem. Zwabieni zapachem kiełbasy dorośli gromadzą się wokół dymiącego paleniska, a beztroskie dzieci biegają wesoło po najbliższej okolicy.

- Tata, zobacz! - woła córcia. - Tata, miś!

Pan César Domínguez podnosi wzrok znad plastikowego talerza i spogląda we wskazywanym mu przez mały palec kierunku. Rzeczywiście, sporych rozmiarów miś wspiął się na pal i z bezpiecznej odległości obserwuje tęsknym wzrokiem biwakujących mieszczuchów. Od razu widać, że jest to miś po przejściach, nieufny w stosunku do ludzi, od których musiał zaznać wiele krzywd. Nietrudno sobie wyobrazić reakcje przybywających z miasta zestrachanych turystów, którzy widząc wychodzącego z lasu misia rzucają w niego patykami i odciągają swoje dzieci wygłaszając raniące komentarze w rodzaju: "Zostaw Kevinku, to jest dziki i brudny miś narkoman, możesz się zarazić!" albo "Spójrz Dajano na tego misia, jak śmierdzi, na pewno jest uzależniony i ma w środku robaki, nie wolno się do niego zbliżać!".

Ale niektórzy ludzie potrafią wykazać się większą dozą tolerancji i kiedy Domínguezowie zdają sobie sprawę, że misio nie jest agresywny i najwyraźniej chce tylko pobawić się z dziećmi, zachęcają go gestami, gwizdami i okrzykami, aby podszedł bliżej.

Ośmielony przyjaznym nastawieniem Domínguezów miś schodzi z pala i niuchając lękliwie, przesuwa się powoli w ich kierunku. Kiedy wydaje się być już oswojony z zapachem Domínguezów, rozluźnia się i zaczyna wykonywać wesołe sztuczki. Staje na tylnych łapach, kłania się w pas, fika koziołki, tańczy w rytm reggaetonu. Dzieci klaszczą, dorośli śmieją się z pociesznych starań misia i rzucają mu kawałki mięsa z grilla, a najstarszy syn Edgar Domínguez, trochę z perwersyjnej litości, a trochę dla głupiego żartu, daje mu papierosa z solidną domieszką cracku. Miś łapczywie chwyta skręta i wącha go długo, z wyraźną rozkoszą wdycha jego aromat, jakby to była beczka miodu, a jego czarne jak dwa węgielki oczka zaczynają znowu błyszczeć. Opada na cztery łapy i z papierosem w pysku biegnie nerwowym kłusem w stronę lasu. Znika między drzewami i pędzi do swojego barłogu uwitego z suchych gałęzi, starych ubrań, szmat i kartonów, aby zagrzebać się pośród nich i w samotności zapalić cracku. Łapczywie wciąga ostry, syntetyczny dym i zamyka oczy przenosząc się mentalnie w pluszową przeszłość, do szczęśliwych chwil, do dziewczyny.

Choć patrząc na jego bure, zlepione i śmierdzące futro trudno dzisiaj uwierzyć w to, że kiedyś naprawdę był on schludnym, śnieżnobiałym misiem; miał dom, rodzinę i każdej nocy kładł się w czystej piżamie do wyścielonego jedwabnymi prześcieradłami łóżka... O tak, kiedyś, dawno, dawno temu, ten wyrodny misio był najlepszym przyjacielem i spał razem z obrzydliwie bogatą dziewczyną imieniem Claudia. Mieszkał w Jardines del Pedregal w prawdziwym pałacu z liczną służbą i opływał w niezrównane luksusy... O tak, miał wtedy dosłownie wszystko: wszystko, wszystko, wszystko, ale wszystko skończyło się i posypało jak domek z kart, kiedy przez narkotyki stracił wszystko ... O tak, przypomina sobie piękne i wspaniałe wszystko, ale działanie wypalonego papierosa szybko mija i misio wraca z delikatnej krainy puchowych wspomnień do szorstkich realiów podmiejskiego lasu, które witają go niesygnalizowanym chlaśnięciem mokrej i zimnej szmaty przez pysk... O tak, tak jest dzisiaj i nie inaczej i w jego sercu jest dziś nieuleczalna rana, a od tego, co jest, nie ma ucieczki, ani tym bardziej nie wrócą, nie wrócą tamte dni...

Problemy zaczęły się, kiedy Claudia podrosła, poznała nowe koleżanki i zaczęła palić crack. Na początku ćpała okazjonalnie, tylko na imprezach, ale z czasem zapragnęła robić to częściej, także w domu. Ponieważ bała się, czy też z innego powodu nie chciała robić tego sama, wciągnęła w bagno nałogu swoją nieodłączną maskotkę. Dziewczyna i jej biały miś chowali się w łazience, włączali wywietrznik i razem palili crack. Najpierw misio narkotyzował się za namową Claudii i dla dotrzymania jej towarzystwa, ale z czasem bardzo polubił stan odurzenia, a kiedy zdał sobie sprawę, że nie może żyć bez palenia białych kryształów, było już za późno.

Co było łatwe do przewidzenia, uzależnienia dziewczyny i jej nieszczęśliwego białego misia nie dało się długo ukrywać przed domownikami i kiedy w końcu sprawa się wydała, zrobiła się z tego wielka afera. Ojciec Claudii był znanym politykiem i jednym z liderów meksykańskiej partii konserwatywnej, który nie mógł ryzykować skandalu jaki by wybuchł, gdyby o sprawie dowiedziały się media. Działał zdecydowanie i bez oglądania się na innych. Porywczo chwycił za telefon i wykupił córce turnus w prywatnej klinice odwykowej na Riwierze Nayarit, do której została wysłana natychmiast i bez szansy na pożegnanie się z misiem. Samego misia, na polecenie głowy rodziny, szofer wsadził wieczorem do torby i w bagażniku wywiózł do lasu. Tam obił go okrutnie kijem baseballowym i nie wyjmując z worka cisnął do głębokiego jaru o stromych zboczach porośniętych kaktusami. Nieszczęśliwy biały miś stoczył się na samo dno, miał jednak szczęście, że ostre kolce kaktusów rozpruły w kilku miejscach torbę, w której był zamknięty. Biednemu pluszakowi udało się powiększyć te otwory i wydostać na zewnątrz. Porzucony daleko od domu, mocno obity i podrapany, cierpiący dotkliwie męki straszliwego głodu narkotykowego, znalazł się zupełnie sam w zimnym i ciemnym lesie. Wystawiony na pastwę dzikiej przyrody, warunków atmosferycznych i okrutnych wiejskich dzieci, w krótkim czasie z rozpieszczonej, kanapowej przytulanki stał się brudnym wyrzutkiem, który śpi samotnie w cuchnącym barłogu i żyje z tego, co wyrzucą turyści. Od świtu do zmierzchu kręci się wokół miejsc, w których miastowi lubią urządzać sobie pikniki, a kiedy odjadą, misio wygrzebuje ze śmietników odpadki jedzenia, niedopite resztki alkoholu i niedopałki. Po tym co przeszedł, boi się ludzi i im nie ufa, nadal jednak mocno ciągnie go do narkotyków i kiedy wyczuje u kogoś jakiś towar, przezwycięża strach i podchodzi bliżej, aby żebrać. Najbardziej ze wszystkiego na świecie lubi crack, ale turyści z miasta przyzwyczaili go do wielu innych substancji i obecnie biały miś bierze wszystko, co mu dają w zamian za wykonywane sztuczki.

Ale tylko palenie cracku łagodzi na krótkie chwile jego cierpienia, jakich nieustannie doznaje. Dławiący strach, swędzące futro, objawy syndromu abstynenckiego nie opuszczają go nigdy, ale przede wszystkim biały ćpun bardzo tęskni za dawnym życiem. Najbardziej boli go, kiedy widzi czyste, radosne, zamożne dzieci biwakowiczów i przypomina mu się Claudia, która teraz jest pewnie z innym. Nieszczęśliwy biały miś wspina się wtedy na drzewo i z daleka spogląda na dziecięce igrce smutnymi oczami, w których ma tylko szare łzy.

Free Web Hosting