Naucalpański spleen

Terapia kierowcy w autobusie

Od kilku dni niebo jest szare i pokryte chmurami, ciśnienie spada, miejscami siąpi deszcz i każdy meteoropata przyznałby, że ogólny nastrój w ten poniedziałek panuje dość przygnębiający. Kiedy Ulises, kierowca stojącego na pętli autobusu miejskiego linii 99 dostaje sygnał do odjazdu, wybucha głośnym szlochem i odmawia ruszenia w trasę:

- Nie pojadę! - woła i wyłącza silnik. Zapada nerwowa cisza przerywana przez pełne oburzenia pomrukiwania ludzi szczelnie wypełniających wnętrze pojazdu. Podejrzewając kolejny przypadek kryzysu egzystencjalnego u swojego kierowcy, dyspozytor podstawia awaryjnie inny wóz, do którego przesiada się od razu większość pasażerów zirytowanych przez psią pogodę, tłok i dodatkowe opóźnienia. Ci, którym się nie spieszy, zostają w uziemionym autobusie, niechętni do opuszczenia siedzeń, jakie udało im się z biegu zająć i na których wolą wygodnie zaczekać na usunięcie usterki albo wymianę kierowcy. Po chwili zostają świadkami błyskotliwej i sprawnie przeprowadzonej interwencji.

Do autobusu wsiada kobieta w białym fartuchu i zajmuje miejsce za plecami Ulisesa. Jest to Alejandra, zatrudniana przez zajezdnię na pełen etat higienistka, która przeszła szkolenia w zakresie udzielania pierwszej pomocy, a także ukończyła internetowe kursy coachingu, psychologii sukcesu i programowania neurolingwistycznego. Alejandra zachęca Ulisesa do rozmowy o tym, co czuje. Nie próbując hamować łez, Ulises rozpoczyna swoją nieco chaotyczną spowiedź, z której pasażerowie autobusu linii 99 dowiadują się, że:

- ...jako dziecko lubił leżeć na plecach i potrafił godzinami obserwować płynące po niebie obłoki, wyobrażał sobie wtedy, że wiedzie pełne przygód życie nawigatora siedemnastowiecznego galeonu kursującego przez Pacyfik z Manili do Acapulco. Kiedy podrósł, zafascynował się motoryzacją i marzył o karierze kierowcy rajdowego, ale życie potoczyło się inaczej. W Aguascalientes poznał swoją przyszłą żonę, z którą jest obecnie rozwiedziony, na świat przyszły dzieci, a z czegoś trzeba było przecież żyć i tak, zmuszony przez sytuację, znalazł zatrudnienie w przedsiębiorstwie transportu miejskiego...

Alejandra słucha przytakując głową i nie przerywa, a kiedy Ulises robi pauzę na wytarcie nosa, dyskretnie pyta go o coś, co zostaje zagłuszone odgłosem smarkania. Do uszu pasażerów dociera odpowiedź Ulisesa, który wyjaśnia higienistce, że:

- ...ma już dość i nie może dłużej znieść monotonii jeżdżenia dzień w dzień, od pętli do pętli, po tej samej trasie wyznaczanej przez przygnębiająco powtarzalne przystanki. Czuje się wypalony zawodowo i głęboko wątpi w sens dalszego profesjonalnego prowadzenia autobusów miejskich...

Alejandra ponownie kiwa ze zrozumieniem głową i intensywnie terapeutyzuje Ulisesa. Prosto w ucho wygłasza mu fachową mowę motywującą, w której dobitnie przekonuje go, że:

- ... dzięki potędze swojego umysłu jest w stanie przezwyciężyć ten przejściowy brak inspiracji i że jeśli zechce wziąć sobie do serca jej sugestie, podczas jazdy nie powinien myśleć o tym, że wozi do pracy ludzi autobusem linii 99 na trasie Cuatro Caminos - Echegaray. Zamiast tego niech wizualizuje sobie mentalnie, że bierze udział w ważnej misji. Niech wyraźnie widzi i czuje to, że ma do wykonania zadanie, bo to właśnie on, Ulises, jako pilot promu kosmicznego został wyznaczony do przewozu kolonizatorów poprzez nękane deszczem meteorów obrzeża Drogi Mlecznej i tylko od jego sprawności zależy, czy uda im się bezpiecznie dotrzeć do nadającej się do życia planety docelowej...

Pokrzepiony tą wizją Ulises spogląda z innej perspektywy na realia spełnianej przez siebie funkcji, która teraz nie wydaje mu się już taka jałowa i pozbawiona sensu. Osusza ostatnią łzę i zgadza się wrócić do pracy. Kiedy uruchamia silnik autobusu, pasażerowie, którzy cierpliwie czekali na odjazd, nagradzają jego męską decyzję oklaskami, a także ciepłymi wyrazami uznania żegnają zeskakującą na peron dzielną Alejandrę, spieszącą nieść pomoc kolejnym kierowcom na skraju załamania nerwowego.

Free Web Hosting