Mau niezrozumiany
Przy szpitalnym ogrodzeniu staje Mau, artysta ulicy. Podobnie jak w innych placówkach, które odwiedził wcześniej, natrafia tu na niewidzialną ścianę biurokratycznego oporu. Obmacuje ją, ale nie potrafi przejść na drugą stronę - bezduszni strażnicy odmawiają dostępu do dyrekcji, zagadywany przez płot personel medyczny nie wykazuje oznak zainteresowania, a nawet otwarcie wyśmiewa jego propozycję monodramu. "Pantomima Przeciwko Pandemii" ze szlachetnym przesłaniem promującym noszenie masek nie przykuwa niczyjej uwagi. Przyziemni, nieznający się na sztuce lekarze prychają z pogardą, a nienawykłe do myślenia alegorycznego pielęgniarki szydzą z tej naiwności, bo przecież maska namalowana na twarzy nie zatrzyma wirusa wielkości stu nanometrów.
Zignorowany przez nieczułą służbę zdrowia nieszczęśliwy mim Mau rozkłada ręce w wymownym geście bezradności. Potem robi smutną minę, strzela oczami w niebo i trzepotem rzęs genialnie wyraża żal, że nikt nie rozumie ani nie potrzebuje jego sztuki w tym szalonym świecie, stale zajętym innymi sprawami i gnającym na oślep przed siebie.