Masz przejebane, Ramón
Oczy Figo są smutne, uszy klapnięte, a nos ciepły i suchy. Wczoraj wieczorem, kiedy zazdrosny Ramón, nowy narzeczony Yolandy, dowiedział się, że Figo jest prezentem od jej pierwszej miłości z podstawówki, wyrzucił go przez okno. Wywalony pies przeleżał noc na mokrym trawniku, jak zwykły rupć z połamanymi nogami i bolesną świadomością, że jego miejsce zajmie pewnie wielki kociak z różowego pluszu.
Nad ranem znalazł go bezdomny Enzo i umieścił na swoim wózku wędrownego zbieracza odpadków. Rozbudziło to w Figo iskierkę nadziei, że może udało mu się trafić w ręce dobrego włóczęgi, który jak ten z "Amores Perros" przygarnie go i będzie woził na codzienne wypady do miasta.
- Och - rozmarzony Figo wbiega myślami do krainy wspaniałej przyszłości, gdzie on i Enzo są nierozłącznymi przyjaciółmi i zawsze razem przemierzają ulice w poszukiwaniu surowców wtórnych.
Ale Enzo nie ma takich planów, jego umysł zajęty jest przeliczaniem wszystkiego na kilogramy, kilogramów na pesos, a pesos na butelki rumu i kiedy robi się ciemno, umieszcza Figo razem z innymi, nie nadającymi się do recyclingu odpadkami, w bębnie śmieciarki.
- Nie! Zaczekaj, Enzo, popełniasz wielki błąd! - w walce o życie Figo żałośnie pełźnie na połamanych nogach przez kupę przewalających się śmieci. Próżne są jednak jego wysiłki, klapa opada, śmieciarka rusza, Enzo oddala się pchając wózek w stronę monopolowego, a Figo, mimo desperackich prób wyrwania się z transportu, odjeżdża w ostatnią podróż do spalarni miejskiej.
Kiedy znika na zawsze w piekle płomieni szalejących w piecu kremacyjnym, agonalne chwile jego psiego losu rozwesela pocieszająca myśl, że narwanego Ramona czeka znacznie gorszy koniec. Ostatnie, co Figo widzi w wyobraźni, to mina ojca Yolandy, który w przyszłym miesiącu kończy odsiadywać wyrok, wraca z więzienia do domu i kieruje swoje kroki do pokoju córki, aby wyjąć z podbrzusza jej ukochanego Figo to, co zaszył tam w tajemnicy, zanim go zamknęli.