Lalka
Porzucona w kącie lalka dąsa się urażona. Jest zła. Głównie sama na siebie. Ale teraz do gadania nie ma nic. Albo raczej nikogo. Dlatego obiecuje sobie, że to ostatni raz. Ale naprawdę, ostatni. Nie tak jak poprzednio. Czy jeszcze wcześniej. Ileż to razy? Kiedy zmiękła. Dała się nabrać. Na te piękne słowa. Na łzy szare. Na obiecanki cacanki. Znowu. Temu samemu typowi. Który teraz zamawia przy ladzie następną kolejkę. I nawet na nią nie zwraca uwagi. Wstrętny brzuchomówca! Zawsze to robi, kiedy zaczyna pić. Ignoruje lalkę. Rzuca ją w kąt i oddaje się pijaństwu. Traktuje ją jakby nie istniała. Albo była szmacianą lalką. Którą przecież jest. Ale nie do końca. Ma jednak duszę! Serce! I swoją szmacianą godność! Dopiero kiedy brzuchomówcy kończą się pieniądze, przestaje pić. Przypomina sobie wtedy o lalce. Podchodzi do niej. Targają nim widoczne gołym okiem wyrzuty sumienia. Skruszony podnosi ją z ziemi i delikatnie wsuwa jej rękę. Od tyłu. Czule. Całą. Aż po łokieć. Zaczyna do niej mówić. Same kłamstwa. Ona nie odpowiada. Pała wściekłością. Nawet nie zerka w kierunku tego łotra, kiedy wychodzą. Z ciemnego baru. Na jasną ulicę. Brzuchomówca przysuwa jej zaróżowioną twarzyczkę blisko swojej opuchniętej mordy. Nie przestaje szeptać jej do ucha. Jak bardzo ją kocha. Że nie może bez niej żyć. I, że to był ostatni raz. Naprawdę. Przysięga. Na wszystko. Że się zmieni, że przestanie pić, że zawsze będzie dla niej dobry. W końcu lalka nie może już tego dłużej słuchać. Wybucha. Robi mu na skrzyżowaniu straszliwą scenę. Histerycznym krzykiem wygarnia mu. Prawdę. Całą. Że jest pijakiem, szmaciarzem i ostatnim zerem, które zrujnowało jej życie. Brzuchomówca kaja się, płacze, łyka smarki. Od tego widoku gałganowate serce lalki mięknie. Ona też zaczyna płakać. Płaczą oboje. Na kolanach. Wybacza brzuchomówcy wszystko i padają sobie w objęcia. Mokra od łez kraciasta flanela splata się w emocjonalnym uścisku. Zachwyceni ludzie, których zebrał się całkiem spory tłumek, biją brawa. Na stojąco. Gwiżdżą z zachwytu. I rzucają monety. Brzuchomówca kłania się w pas. Zbiera datki. Dziękuje wylewnie, rozsyła całusy, gestami dłoni pozdrawia uliczną publikę. Na lalkę nie zwraca uwagi. Szybko przelicza zebrane pieniądze i bierze ją pod pachę. Jak jakiś tobół. Albo zbyteczny już rekwizyt. Wchodzi do baru. Rzuca lalkę w kąt. Zamawia pierwszą kolejkę.