Fochy i schizy
Jak zawsze, kiedy się gniewa, Lupita siedzi odwrócona plecami i z głową pochyloną nad telefonem sapie z wysiłku. Udaje, że jest zajęta czymś, co wymaga pełnego skupienia, chociaż najpewniej ocenia cudze torebki, sprawdza horoskopy lub co najwyżej kolejny raz rozwiązuje te same, dobrze sobie znane, sudoku.
Mijają kolejne ciche minuty, w końcu Lupita najwyraźniej nie wytrzymuje przeciągającej się chwili rosnącego w milczeniu napięcia. Nie odrywając wzroku od ekranu zaczyna mówić, niby pod nosem i do siebie, jednak jej prawdziwe intencje zdradza przesadnie wyraźna artykulacja każdego słowa. Zbyt głośna i koturnowa dykcja przypomina występ aktorki teatru szkolnego, wygłaszającej dramatyczną kwestię ponad głowami widzów zgromadzonych na sali gimnastycznej:
- Moda to jest prawdziwa sztuka, przez duże S, a nie jakaś sztywna, zerojedynkowa nauka ścisła. O nowych trendach nie można myśleć schematycznie, ponadto trzeba wykazać się talentem i wyobraźnią, a kto jest tych darów pozbawiony, ten wypada z gry. Tak już po prostu jest. W świecie mody nie ma też miejsca dla tchórzy, którzy boją się zaryzykować i zaproponować coś odkrywczego, co zaszokuje pogrążone w marazmie otępiałe masy. Tylko odważne pomysły, wsparte genialnym marketingiem, mogą wstrząsnąć pospólstwem i wybudzić je ze stanu hipnotycznego samozadowolenia, w jaki popada ono podczas zakupów na przecenach sieciówkowych wyrobów modopodobnych. Wyrwać je z tego marazmu i wznieść je na wyższy poziom kreatywnej świadomości odzieżowej, to jest zadanie diabelsko trudne, a na początek trzeba pokonać opór reakcji arytmetycznej większości, która z założenia boi się i nienawidzi wszystkiego, co jest jeszcze mniejszościowe, niepoznane, zaskakujące.
Lupita przerywa monolog i strzyże uszami w oczekiwaniu na odpowiedź. Ale Manuela nie odzywa się, stoi bez ruchu i filozoficznie patrzy przed siebie. W jej wyniosłej postawie i spojrzeniu niezachwiane poczucie własnej godności miesza się z pogardliwym brakiem zainteresowania dla usłyszanego wywodu.
Lupita fuka pod nosem, wyraźnie niezadowolona. Nie jest łatwo jej znieść taką zniewagę. Zawsze uważała, że można ją kochać lub nienawidzić, ale nie można jej ignorować, bo od miłości gorsza nie jest nienawiść, tylko obojętność, a wszystko może być zimne, lub gorące, ale nie może być letnie oraz mogłaby przytoczyć cały szereg podobnych mądrości, czerpanych pełnymi garściami z książek o rozwoju osobistym i wywiadów z celebrytami.
Ale postanawia nie denerwować się, nie robić scen, powstrzymać narastający w niej i zbierający siły do ataku psychotyczny cyklon . Nie pozwoli, żeby taka błahostka zrujnowała jej wewnętrzny spokój i równowagę dopiero co zsynchronizowanych czakramów. Dobrze wie, że co jej nie zabije, to ją wzmocni, a z cytryn otrzymanych w prezencie od życia, należy przyrządzić lemoniadę.
Mimo wszystko, dla dodania sobie pewności siebie Lupita spogląda w lustro. Obraca głowę we wszystkich osiach w taki sposób, że gałki oczne przez cały czas tkwią nieruchomo w jednej pozycji, wpatrzone w swoje bazyliszkowe odbicie. Wzdycha. Wątpliwości, jeśli były, zdążyły już wyparować, jak wiecheć suchych chwastów podlany świeżym napalmem, a ich miejsce zajmują szczery podziw i uznanie.
Obraz obserwowany w zwierciadle działa na duszę Lupity jak balsam z kurczaka. Jej lustrzane odbicie przedstawia budujący widok atrakcyjnej, zaradnej babki świeżo po siódmym rozwodzie, energicznie wkraczającej w okres menopauzy. Aż prosi się, aby w następnej linijce dodać: wizjonerka, influencerka, kreatorka kontentu i stale rozwijanej, unikatowej sztuki szczęśliwego życia, integrującej w harmonijną całość elementy mody, biznesu i sukcesu w miłości. Z daleka widać gołym okiem w mglisty wieczór, że do swojego wyglądu przykłada dużą wagę, zdecydowanie stawiając na styl eklektyczny. Dzisiaj zdecydowała się na wyzywająco roziskrzoną suknię własnego pomysłu, uzupełnianą przez przyciasne srebrne szpilki na bardzo wysokim obcasie. Zwoje włosów farbowanych na platynowy blond tworzą na jej głowie niepokojącą, stożkowatą bryłę. Z efektami operacji plastycznych, nie zawsze do końca udanych, ale zawsze śmiałych, starają się współgrać awangardowy makijaż, zapierające dech perfumy, złoto i klejnoty. Tatuaże są dyskretniejsze, ale są, jakżeby mogło zabraknąć na przedramieniu choćby kilku słów po chińsku i hebrajsku?
Lata doświadczeń w biznesie odcisnęły swoje piętno, ale z jej nieco sztywnych ruchów przebija programowo młodzieńcza i niezachwiana pewność siebie. Dzięki afirmacjom i wizualizacjom głęboko wierzy w swoje nieograniczone możliwości, polegające na tym, że ma żyłkę do handlu i jeśli coś sobie w życiu postanowi, to nie odpuści, tylko będzie dążyć do celu, aż go osiągnie, a w obronie własnych interesów potrafi być przebiegła jak kojot. Pomimo tego, Lupita nie uważa się jednak za przyziemną materialistkę, bo jest spod Bliźniąt z ascendentem w Baranie, skończyła kurs reiki i w miarę możliwości stara się jeść według zasad diety paleo oraz przestrzegać w domu i firmie przykazań feng shui.
Lupita odrywa wzrok od zwierciadła i sięga do torebki dłonią, której każdy paznokieć zakończony jest kilkucentymetrowym majstersztykiem w technice lakier i sztuczne diamenty na akrylu. Chwilę zajmuje jej chwycenie i wyjęcie małej buteleczki, a następnie odkręcenie zatyczki z gumowym dozownikiem. Zakrapia pod język krople organicznego oleju z niemodyfikowanych genetycznie konopi, mlaszcze przez chwilę i znowu przemawia, zwracając się teraz bezpośrednio do Manueli:
- Wiesz, Manuela, zaczynam mieć już dosyć twoich fochów i schiz. Rozumiem, że możesz być zła, ja to doskonale rozumiem. Przez te wszystkie lata spędziłyśmy we własnym towarzystwie tyle długich godzin, że słowa nie są już do niczego potrzebne i bez nich doskonale potrafię wyczuć, jaki masz w danej chwili nastrój. Czasami odnoszę nawet wrażenie, że mogę czytać w twoich myślach, jak w otwartym fejsbookowym wallu, ale teraz przyznam szczerze, że nie daję rady odgadnąć, o co ci poszło? O kostium czy o coś innego? Bo chyba nie chcesz mi powiedzieć, że nadal się burmuszysz o te wietnamskie kapelusze?
Ale Manuela nie odpowiada ani słowem, ani gestem, tylko stoi, jak stała, jak skała, i patrzy przed siebie, jak patrzyła.
Lupita przygląda się Manueli badawczo, napina jeszcze bardziej i tak napiętą już do granic możliwości skórę twarzy i mruży oczy. Zażywa kolejną dawkę oleistych kropli, a jej twarz rozbłyska w ekstazie promiennej eureki.
- Ha! Już wiem! - woła - Coś mi szepcze, że trafiłam, znowu! Mówiłam ci, że mnie się nie da tak łatwo zmylić, mówiłam! A teraz już mam i wiem i nie zaprzesz mi się tego... Kostium ci nie pasuje!
Przerywa, w oczekiwaniu na bezwzględną kapitulację i przyznanie racji, albo chociaż milczące przytaknięcie, lecz uparta Manuela nie potwierdza, ale i nie zaprzecza. Brak odzewu nie zniechęca jednak Lupity, która zadowolona z siebie kontynuuje:
- Posłuchaj, Manuela - mówi, a w jej głosie słychać zmianę tonu na łagodniejszy i bardziej konfidencjonalny - powiem ci w zaufaniu, że styl futurystyczno-militarny to przyszłość. Chcę go lansować w tym sezonie w sekcji mody letniej mojego sklepu, a chyba nie muszę przypominać ci, że "Emporium Lupity" to jest moje dzieło, to ja jestem pomysłodawczynią, założycielką, właścicielką i dyrektorką naczelną tego biznesu i mogę w nim robić to, co chcę. Ty oczywiście masz prawo do swojej opinii, ja ci tego absolutnie nie zabraniam, ale zanim zaczniesz z góry negatywnie oceniać nowatorskie koncepcje, musisz wiedzieć, że na ten pomysł nie wpadłam, ot tak sobie przypadkiem, ale zostałam na niego nakierowana przez wyższą inteligencję. Cennych wskazówek udzielił mi Mistrz Kleofas, dobrze przecież ci znany jasnowidz, któremu ufasz. Na moją prośbę Mistrz Kleofas wszedł w trans, podłączył się, dostroił i otrzymał wizję. Zobaczył w niej sceny z niedalekiej przyszłości, przedstawiające mieszkańców naszego miasta ubranych, według tego co mi opowiadał, jak postacie z czasów wojny międzygalaktycznej toczonej w postindustrialno-tropikalnej scenerii. Czy to nie wydaje ci się niesamowicie niesamowite?
Ujawniony sekret przechodzi jednak bez echa i nie robi spodziewanego wrażenia. Lupita przechyla buteleczkę i zakrapia pod język. Nie podejmuje wątku, czekając aż Manuela wreszcie pęknie i zareaguje w jakiś sposób na ogłoszoną modową przepowiednię.
Obie w milczeniu patrzą przed siebie, chwile wymownej ciszy przedłużają się w nieskończoność, atmosfera tężeje.
- Dobrze! - Lupita nie wytrzymuje i znowu odzywa się pierwsza. Wstaje gwałtownie i przysuwa twarz do kamiennej twarzy Manueli. Emocje puszczają i łamiącym się głosem wygarnia jej, co myśli:
- Proszę cię bardzo, ignoruj mnie, ignoruj! Myślisz, że ja ciebie potrzebuję? Retorycznie pytam, bo doskonale wiem, że tak właśnie myślisz, ale zapewniam cię, moja droga, że mylisz się w tym temacie i to grubo. Jeden, powtarzam, jeden mój telefon i trafiasz na strzelnicę! Ot co! Tylko tam możesz jeszcze zwrócić czyjąś uwagę, kiedy jakiś początkujący snajper weźmie cię na muszkę. Ty się na marketingu nie znasz, ale powiem ci, że prawda jest taka, że manekiny stare i szpetne nie pomagają zwiększać sprzedaży, ale wręcz przeciwnie, odstraszają potencjalne klientki swoją szkaradnością. To jest potwierdzone badaniami naukowymi. Dlatego ja jestem przygotowana i mam już na oku nowego manekina. A co? Nie sądzisz chyba, moja droga, że będę biernie siedzieć i czekać, aż mnie rynek zaskoczy. Amazon ma teraz bogatą ofertę chińskich modeli w bardzo przystępnych cenach, zachwycających jakością wykonania oraz niesłychaną wręcz dbałością o detal. I jakie one są realistyczne! Zupełnie nie do pomyślenia za twoich czasów. Te oczy, te rysy, te kształty, to przecież żywe modelki mogą się przy nich schować! Także ja ci bynajmniej nie grożę, ja tylko życzliwie ostrzegam, bo decyzja jeszcze nie została podjęta, ale jednego już sobie upatrzyłam i niech tylko ...
Lupita nie przestaje mówić. Wyrzuca z siebie grzechoczące serie okrutnych słów, bez znieczulenia, prosto w twarz Manueli. Większość z nich odbija się nie wyrządzając krzywdy, ale kilka sięga celu i boleśnie uderza w czuły punkt.
Manuela przyjmuje jednak trafienie ze stoickim spokojem i pokazuje, że nie zrobiło ono na niej wrażenia. Stoi sztywno, nieporuszona, jak manekin i nie odpowiada na werbalne zaczepki Lupity. Ale chociaż udaje jej się zachować zimną krew, to w jej wnętrzu aż wrze i Manuela z trudem powstrzymuje wybuch kipiących emocji.
To wściekłość tak kipi, wściekłość na Lupitę. Tym razem przesadziła. Posunęła się za daleko, powiedziała za dużo, za bardzo przegięła przysłowiową pałę. Po tym, co usłyszała, Manuela jest przekonana, że nigdy, przenigdy jej tego nie wybaczy.
Chociaż Manuela i Lupita znają się i współpracują od lat, ich poglądy na modę nie mogłyby być bardziej odmienne. Nie zgadzają się dosłownie w niczym. Jeżeli Manuela woli długie, to Lupita krótkie, kiedy Lupita chciałaby czarne albo białe, Manuela koniecznie bajecznie kolorowe, jeśli jedna wyjątkowo postawi na wygodę i funkcjonalność, to druga dla przekory będzie się upierać przy stylistycznym wyrafinowaniu i bogactwie ornamentów.
Teraz też Manuela nie może uwierzyć, że ktoś mógłby emocjonować się takim dziwacznym bezguściem, jak styl futurystyczno-militarny. Przecież to się w kraju nie przyjmie, ewentualnie, przy optymistycznym założeniu, że szczęście wyjątkowo dopisze, okaże się chwilowym kaprysem schyłku lata, który zyska krótkotrwałą popularność w wąskich kręgach zmanierowanych snobów podczas ostatnich dwóch tygodni wakacji.
Ona ma swoje własne przemyślenia i analizy, którymi nie podzieliłaby się z Lupitą, nawet gdyby nie były pogniewane i ze sobą rozmawiały, ale w jakiejś innej i mocno hipotetycznej sytuacji dałaby się może jej ubłagać i wtedy, dlaczego nie, powiedziałaby jej z łaski swojej, że każdy, kto choć trochę zna się naprawdę na modzie, zdecydowanie postawiłby w tym sezonie na wzornictwo ludowe z elementami egzotycznej ezoteryki ze Starego Świata, typu neogotycki wikkanizm albo rodzima wiara Prasłowian. Manuela jest przekonana, że tego lata na plażach i bulwarach dominować będzie nie żaden futurystyczny militaryzm, tylko mroczne folkowe retro, łączące estetykę szalonej wdowy wędrującej wieczorami przez zamglone wrzosowiska z motywem wielkich, kolorowych kwiatów polnych i motyli oraz słomą, robiącą furorę przede wszystkim jako dodatek, ale też zaskakujący innowacyjnością materiał podstawowy, z którego wykonane będą kapelusze, obuwie i akcesoria.
Cóż jednak z tego przekonania, jeśli nie ma najmniejszych szans na to, aby jej pomysł został wcielony w życie? To nie ona podejmuje tutaj decyzje. Niestety jest w tej firmie tylko manekinem, a jej jedynym zadaniem jest stać, jak głupek, uśmiechać się tajemniczo lub zalotnie i bez szemrania prezentować najbardziej nawet idiotyczne stroje.
Nieliczni wtorkowo-przedpołudniowi klienci podmiejskiego centrum handlowego wędrują małymi grupkami, bardziej zajęci ogryzaniem kolb kukurydzy w majonezie i swoimi telefonami niż ostatnimi osiągnięciami w dziedzinie mody. Przechodzą obok niej obojętnie, nie zwracając uwagi, jakby przechodzili obok zwykłej kobiety w stroju, jaki zwykłe kobiety zakładają na zakupy we wtorek przed południem. Albo, co wyjątkowo bolesne, jak obok gabloty z gaśnicą.
I nie ma się im co dziwić. Lupita jeśli chce, niech się sama dalej oszukuje, ale dlaczego musi z tego powodu cierpieć Manuela? Bo ona zna przecież swoją wartość i jednego jest absolutnie pewna, że ludzie ignorują nie ją, tylko ten okropny kostium i gdyby miała na sobie coś porządnego, wszystko oczywiście wyglądałoby inaczej.
- Ach, jak bardzo się mylą nie doceniając tego, co mam im do zaoferowania - wzdycha rozgoryczona Manuela - lecz cóż, nie od dzisiaj wiadomo, że to tylko pospolita i niewyrobiona tłuszcza tępych konsumentów. Rozczarowałby się niechybnie ten, kto chciałby od nich wymagać wyrafinowanego gustu, cierpliwości do zagłębiania się w niuanse, zachwytu nad formą i szacunku dla detalu. Ale Lupita! Jej groźby i insynuacje są po prostu oburzające. Co ona sobie myśli, że uda się jej tak łatwo zastąpić mnie byle jaką chińszczyzną?
Manuela prycha z pogardą na myśl o współczesnych, hurtowo importowanych tanich modelach, które nie dorastają nawet do pięt starej, tradycyjnej szkole manekinów.
- No i co z tego - drwi sobie, przedrzeźniając w myślach głos Lupity - że one są takie doskonałe, i że każdy szczegół jest w nich tak wspaniale odwzorowany? Te do bólu sztuczne, seryjnie produkowane pokraki są wszystkie jednakowo banalne, przewidywalne i nie zostawiające pola do popisu dla wyobraźni.
Zmęczona mentalną tyradą szyderstw wymierzonych w niewdzięczną Lupitę, głupich ludzi i chińskie manekiny, Manuela popada w zadumę. Jest tak, jak jest, i nie inaczej. Zdehumanizowanym światem mody rządzą okrutne prawa dżungli i panuje w nim bezwzględna rywalizacja, czy jej to się podoba, czy nie.
Dlatego stoi w tym głupim kostiumie, bo na razie nie ma innego wyjścia, ale czy to znaczy, że musi się na to biernie godzić i że tak musi być zawsze? Skoro Lupita jej nie potrzebuje, to czy na pewno ona musi potrzebować Lupitę? Być może zakończenie tej niefortunnej znajomości i pójście każda własną drogą okazałoby się najlepszym rozwiązaniem dla obu?
O tak, czy nie byłoby cudownie zakończyć współpracę z tą bezduszną wyzyskiwaczką i poświęcić się wreszcie działalności solowej? Na samą myśl o tej opcji Manuela doświadcza przyjemnych ciarek podniecenia i czuje, jak wzbiera w niej gotowość, aby natychmiast rzucić to wszystko w diabły i zacząć nowe życie daleko stąd. Pobudzona wyobraźnia karmi ją zachęcającymi obrazami, przedstawiającymi cudowny, jak z folderu, rozwój sytuacji świetnie prezentującej się w sieciach społecznościowych.
Kiedy Manuela jest już gotowa podjąć nieodwołalną decyzję o wykonaniu pierwszego kroku, rozpoczynającego tysiącmilową podróż, do marzeń o idylli zakrada się kropla zdziegciowanego zwątpienia. Chwila trzeźwej refleksji podsuwa wnioski studzące entuzjazm, a wizja nagłej separacji, w praktyce okazuje się nie taka prosta, jak to się w pierwszej chwili wydawało. Manuela zdaje sobie sprawę, że śmiały krok ku lepszej przyszłości nie gwarantuje wyłącznie wspaniałych przygód w wielkim świecie, ale jest też obarczony ryzykiem. Pomysł, który jeszcze przed chwilą wydawał się genialnym rozwiązaniem, wymagającym tylko wiary w siebie, nabiera cech widowiskowych, ale lekkomyślnych skoków na głęboką wodę, inspirowanych naiwnością pobożnych życzeń.
Manuelę zalewa potok pytań o to, czy dałaby sobie sama radę i co by się stało, gdyby sobie nie dała. Wewnętrzne sprzeczności toczą zajadłą walkę, przekonując ją, że bardzo by przecież chciała, a jednocześnie, że to jest tak trudne, że praktycznie niemożliwe. Powoli coraz większą przewagę w tej walce zdobywa strach, a Manuela ulegając mu, skłania się w stronę czarnych wizji, w których traci kończyny i ląduje porzucona na podmiejskich nieużytkach, gdzie nastoletni chuligani skaczą po niej i oddają na nią mocz, a na koniec jeden z nich, wyjątkowo paskudny konus o sadystycznym uśmiechu, rozbija jej głowę kilkoma ciosami cegły.
Wydaje się, że przygnębiona taką perspektywą Manuela przegra ze strachem, nigdzie się nie ruszy i zostanie nieruchomo w sklepie, wsysana coraz głębiej przez wewnętrzną spiralę czarnowidztwa, kiedy z pomocą przychodzą jej usłyszane dawno temu słowa.
Słuszne i zbawienne słowa zachęty z podcastu motywacyjnego, którego słuchała Lupita, a razem z nią Manuela, pod tytułem "Sukces może być twój, jeśli tylko tego naprawdę chcesz", autorstwa znanej coachki, psychoinfluencerki oraz szamanki mody, Mercedes Anastassii. Wybitna internetowa specjalistka może pochwalić się nie tylko podwójnym doktoratem z psychotroniki, ale także wieloletnim doświadczeniem, gdyż już przed czterema tysiącleciami była w Egipcie ważną kapłanką kultu Złotego Skarabeusza, a w obecnym wcieleniu z powodzeniem zajmuje się ponadczasowym channellingiem Ba-Siury, pomocnej ludziom wysoce inteligentnej istoty z Plejad.
Jednak jej głównym źródłem dochodu pozostaje cotygodniowe tworzenie darmowego podcastu motywującego i uczącego, jak osiągnąć sukces, który jest w zasięgu każdego, kto go pragnie wystarczająco mocno i jest gotowy udowodnić to, wykazując się w dziedzinie marketingu sieciowego, przez niezmordowane zachęcanie jak największej liczby znajomych i nieznajomych do włączenia się w struktury piramidy rozprowadzającej sygnowane logiem Mercedes Anastassii produkty, poprawiające zdrowie i urodę jej wyznawców.
W jednym ze specjalnych odcinków Premium, dostępnym tylko dla elity subskrybentów, którzy wykupili Złoty Pakiet Indywidualny i do których zaliczała się Lupita, Mercedes Anastassia zapowiada, że za chwilę podzieli się ze słuchaczami Prawdziwą Perłą wygniecioną w głębinach Oceanu Mądrości. Dla zwiększenia efektu dramatycznego chwilę milczy wymownie, a następnie modulując głos wypowiada krótki, ale niezwykle mocny przekaz, zawierający Potrójny Sekret motywacji, sukcesu i powodzenia:
- Jeśli marzysz o tym, aby odmienić swój los - naucza Mercedes Anastassia - musisz spełnić trzy warunki, od których będzie zależało wszystko. Musisz być odważna, musisz być silna, oraz nigdy, ale to nigdy nie możesz się poddawać!
- Musisz być odważna, musisz być silna, oraz nigdy, ale to nigdy nie możesz się poddawać! - Manuela powtarza słowa wtajemniczenia Mercedes Anastassii i chociaż najpierw żałuje, że nie zrobiła sobie tatuażu o tej treści, dzięki któremu łatwiej byłoby jej o tym pamiętać, to teraz nie zatruwa sobie zbyt długo tym tematem życia. Dla zaczerpnięcia odwagi, tak, jak ją uczono, spogląda za siebie, wybiegając myślami w przeszłość i wracając do początków. Widzi, ile od tego czasu się zmieniło i jak długą drogę przeszła stojąc na wystawie "Emporium Lupity". Bo przecież dziś nie jest już tym zwykłym, prowincjonalnym manekinem sklepowym, który nie wyróżniał się niczym szczególnym, kiedy trafił tutaj kupiony okazyjnie przez Lupitę, buszującą na wyprzedaży towaru w likwidowanej hurtowni.
Punktem zwrotnym, dającym sygnał do radykalnej przemiany, był moment, w którym w pawilonie handlowym i w jej życiu pojawił się JC.
On także miał marzenia o lepszym życiu i marzył o tym, żeby te marzenia kiedyś się spełniły. Juan Carlos, niemłody, ale przeambitny specjalista reklamy wielkoformatowej, po tym jak stracił pracę w prężnym i dynamicznym zespole, zmuszony przez konieczność spłaty pokaźnego pakietu kredytów, alimentów i pożyczek krótkoterminowych, zatrudnił się tymczasowo na posadzie stróża nocnego. JC lubił siadać pośrodku oświetlonego jarzeniowym światłem korytarza, skąd miał dobry widok w obu kierunkach, rozstawiał składane krzesełko wędkarskie i wyjmował z plecaka termos z kawą. Opierał się plecami o szybę, po której drugiej stronie stała Manuela i czytał książki. Ależ, ach, jakże on czytał! Z dziką pasją i nieposkromionym głodem wiedzy pożerał wzrokiem, wsysał wręcz całym sobą, jeden po drugim, tomy Napoleona Hilla i rzeszy jego epigonów i nie odpuszczał, nawet kiedy sklejały mu się powieki, tylko rozsuwał je palcami, pociągał łyk mocnej kawy z termosu i czytał dalej.
Co noc Manuela stojąca za plecami JC, między szparami w kratach zerkała mu przez ramię i razem z nim chłonęła wiedzę. Przyswajali tuziny książek z dziedziny rozwoju osobistego, myślenia pozytywnego i marketingu sieciowego, a zgłębione nauki pozwoliły jej skontrolować umysł metodą Silwy, obudzić drzemiącego w niej giganta, efektywnie marzyć, manifestować i grać sama ze sobą w mentalny cash flow.
Otwarta na prawdę nasiąkała wiedzą jak gąbka i teraz, w chwili kryzysu, nie ulega trwodze, tylko przypomina sobie poznane arkana sztuki zarobkowania. Słowa mocy Mercedes Anastassii wyzwalają kaskadę wspomnień: zapamiętane cytaty, tematy przewodnie, a nawet całe akapity poradników zdradzających zainteresowanym profanom sekrety niezawodnych metod osiągnięcia sukcesu.
Porządnie zmotywowana do efektywnego działania odzyskuje ufność w swoje swoje, niczym nieograniczone możliwości, a dzięki sile klasyki motywacyjnych frazesów udaje jej się przezwyciężyć strach i nabrać przekonania, że stać ją na ten krok. Chociaż jest zwyczajnym sklepowym manekinem, czuje się pełnowartościową kobietą, dzielną, łysą feministką obdarzoną wielkim wyczuciem stylu i o wyrobionej doskonałej znajomości tajników mody. Odważna, silna i gotowa na nowe wyzwania nie zamierza się nigdy poddawać. Ma ambicje i wielkie marzenia o karierze i lepszym życiu, których nikt nie może jej ani odebrać, a jej ambicją, której nikt jej nie może zabronić, jest realizacja swoich marzeń.
Wie, że choć łatwo nie będzie, to do odważnych świat należy, trzeba się zdecydować w końcu, bo jeśli nie, będzie tkwić tutaj całymi latami, nieruchomo stać odziana w coraz to bardziej kretyńsko kreatywne stroje, coraz bardziej ignorowana przez kolejne pokolenia coraz bardziej zidiociałych gości ospale snujących się korytarzami podmiejskiego pawilonu handlowego. A ona jest pewna, że stać ją na więcej i zasługuje na wszystko, co najlepsze, ale żeby coś w życiu osiągnąć, musi wyrwać się stąd, z tego modowego grajdołka. Wielki świat czeka na jej ruch.
Trzeba być pozytywnym. Trzeba wierzyć.
Manuela nabiera głębokiej wiary w siebie, przymyka oczy i wyrusza na podbój. Błyskawicznie udaje jej się zrobić oszałamiającą karierę i odnieść niesłychany wręcz sukces. Wizualizuje siebie stojącą na wystawie luksusowych butików przy Avenida Masaryk, eleganckich pasaży galerii w Santa Fe, eventów haute couture organizowanych przez meksykański "Vogue" w Lomas de Chapultepec. Ubrania wybitnych projektantów leżą na niej wręcz doskonale, nabierają nowego wyrazu i czystej formy. Ludzie przystają, podziwiają, zachwycają się. Zostaje zauważona, dostrzeżona, zwraca uwagę miliardera z samej czołówki światowej elity, który w Mexico City spędza z kochankiem Sylwestra. Obaj są pod takim wrażeniem, że Nowy Rok rozpoczyna się dla Manueli już za oceanem. Zafascynowany świat mody obserwuje jej tryumfalny pochód przez salony europejskich stolic mody. Nim sezon wiosenny osiągnie pełnię, Kijów, Warszawa, Mediolan, Paryż, Londyn leżą u jej stóp i kwiczą.
Manuela nie może się powstrzymać w wierzeniu w siebie, a nawet rozpędza się coraz bardziej. Nieograniczona przez twarde i nudne realia ziemskie, daje się ponieść wyobraźni. Wizja przyszłej kariery rozwija się z prędkością nadświetlną, a ona jest w stu procentach pewna, że nie tylko musi jej się udać, ale nawet pójdzie jeszcze dalej i podbije galaktykę. Dla chcącego nic trudnego, nawet jeśli spudłuje celując w księżyc, to i tak skończy między gwiazdami, jak głosi jedna z jej ulubionych fraz, zaiste godna tatuażu upamiętniającego. To przekonanie prowadzi ją do wizji sukcesu o zasięgu obejmującym co sezon kolejne superklastry, kiedy zostaje muzą dyktatora mody z gwiazdozbioru Lutni.
Kiedy jest już na samym szczycie wiary, marzeń, sukcesu, spełnienia i czego tam jeszcze, można się pokusić o stwierdzenie, że Wszechświata, jej wzrok pada z góry, z pogardą na żałosny sklep tragicznej Lupity, gdzie Manuela stawiała swoje pierwsze, nieśmiałe kroki w świecie mody. Widzi Lupitę zgarbioną nad telefonem. I wtedy robi jej się, tak po ludzku, żal tej pogubionej i zdruzgotanej przez życie kobiety.
Biedna Lupita. Kiedy Manuela będzie zadawać szyku na dalekich, bogatych i egzotycznych planetach, ta samotna, starzejąca się rozwódka zostanie w sklepie z tanią odzieżą w podmiejskim pawilonie handlowym w Coacalco. Będzie starała się sprzedać przecenione chińskie bluzki prostym służącym wybierającym się na randkę z murarzem ze wsi albo chłopcem od rzeźnika, skąpym gospodyniom domowym targującym się o każdy grosz, nastolatkom na wagarach wędrującym bez pieniędzy po sklepach dla zabicia czasu i szukających okazji, żeby sobie ukraść jakiś ciuszek.
Pod wpływem kosmicznie zmienionej optyki Manuela patrzy inaczej na kostium, który zapoczątkował ich konflikt i zaczyna myśleć o tej kreacji cieplej. Może nie jest do końca taka zła i jednak ma w sobie coś? Może tym razem Lupicie naprawdę udało się wpaść na genialny pomysł? I czy w takiej sytuacji nie należy jej się wsparcie ze strony życzliwego manekina?
Mięknie jej polistyrenowe serce i Manuela czuje, że choćby nie wiadomo, jak bardzo chciała, po prostu nie może postąpić inaczej. Musi przebaczyć. I zostać.
Patrzy w oczy Lupity.
Lupita od razu wyczuwa zmianę nastroju Manueli, w końcu tyle lat razem spędziły, że znają się jak dwie łyse kobyły. Zrywa się od stołu i w podskokach pędzi do niej.
Obejmuje ją, kładzie głowę na ramieniu i łagodnym tonem szepcze zawoalowane przeprosiny:
- No i co, przeszło ci wreszcie? - pyta retorycznie - Przeszło, prawda? I po co ci było się gniewać na mnie, burmuszyć, fochy kosmiczne stroić? A teraz sama widzisz, że znowu miałam rację.
Lupita odsuwa się od Manueli, taksuje wzrokiem z góry na dół, poprawia jej kask i koszulkę i dodaje:
- Zobaczysz, mój dwuczęściowy kostium kąpielowo-szturmowy będzie hitem tego lata. Pomaga podkreślić figurę, skrywając jednocześnie niedostatki twarzy, nadaje się idealnie czy to na plażę, czy to na imprezkę na jachcie, festiwal techno albo inne szalone wakacyjne przygody. Sukces murowany, żeby mi tylko wielkie korporacje pomysłu nie podpatrzyły i nie ukradły!
Lupita zapala kadzidełko marki "Lluvia de dinero", siedmiokrotnie wypowiada mantrę o działaniu harmonizującym wibracje otoczenia, odpędzającym złe siły i przyciągającym sukces, klientów oraz gotówkę, a na koniec powtarza słowa motywacyjne ze swojego ulubionego podcastu:
- Musisz być odważna, musisz być silna, oraz nigdy, ale to nigdy nie możesz się poddawać!
Siada z rękami założonymi pod brodą i kątem oka obserwuje Manuelę, która nadal stoi w tej samej pozycji, ale teraz widać wyraźnie, że zmieniła nastawienie i prezentuje kostium najlepiej jak potrafi. W atmosferze utrzymuje się wyczuwalna nuta lekkiego niepokoju i niepewności, jakby boczyły się jeszcze i wahały, czy na pewno podjęły właściwą decyzję. Ale chwila zwątpienia szybko mija, bo obie wiedzą, że bez siebie nie mogłyby żyć i wszystko wraca do normy, jak za każdym razem, kiedy Lupita ma zły humor i grozi Manueli, że się jej pozbędzie, a Manuela zbiera się do tego, żeby rzucić to wszystko i odejść, ale na koniec zawsze daje się udobruchać i obiecując solennie, że to już ostatni raz, zostaje.
W ciszy czekają, aż któryś z nielicznych klientów przechadzających się po pawilonie zwróci uwagę i zatrzyma się przed wystawą "Emporium Lupity", na której Manuela dumnie eksponuje dwuczęściowy kostium kąpielowo-szturmowy. Ale wszyscy mijają ją obojętnie.
Niezrażona brakiem zainteresowania Lupita wstaje, poprawia pozycję stojącą Manueli i przymykając jedno oko, upewnia się, że kask dobrze na niej leży. Siada znowu i sprawdza godzinę na telefonie. Jest umówiona na wizytę w salonie Lidii Teresy, kosmetyczki, na siedemnastą. Lekko odchyla głowę do tyłu i zakrapia pod język solidną porcję CBD.
Ze wzrokiem wbitym w plamy na podłodze korytarza pogrąża się w rozważaniach. Jej umysł, zafascynowany mozaiką zacieków na kafelkach przetwarza ogrom wiedzy z podcastów, warsztatów i kursów od najlepszych coachów internetu, błyszczących magazynów dla kobiet oraz memów produkowanych przez boty ze starożytnych i złotych myśli układanych dekoracyjną czcionką na motywacyjnych szablonach.
Z zamyślenia wyrywa ją delikatny, jak muśnięcie motylich wąsów, podmuch westchnienia:
- Och!
Westchnienie jest ciche i krótkie, ale w sposób przekonujący i nie pozostawiający miejsca na wątpliwości wyraża bezbrzeżny zachwyt. Lupita podnosi wzrok znad posadzki, rozgląda się i marszczy czoło, jakby udawała, że nie rozumie, o co może chodzić, ale może też być tak, że naprawdę nie rozumie. Dociera do niej dopiero, a może tylko udaje, że dotarło, kiedy jej spojrzenie podąża wzorkiem w kierunku, w którym patrzy Manuela i wtedy też widzi TO. Klepie się otwartą dłonią w czoło i woła:
- No jasne! Masz rację, Manuela, ależ żeś go wypatrzyła, no no no, nie ma co!
Spoglądając na swoją koleżankę, Lupita cmoka z uznaniem dla jej spostrzegawczości i szepce podniecona:
- Dlaczego sama wcześniej na niego nie wpadłam?! Prześliczny wprost jest! Toż to będzie prawdziwa sensacja, istna bomba! Jesienią wszyscy oszaleją na jego punkcie!
Rozgrzana Lupita, aby uspokoić gonitwę myśli, nalewa pod język solidną porcję oleju. Zdaje sobie sprawę, że wpadła na trop czegoś wielkiego i jeżeli uda się utrzymać w tajemnicy odkrycie tego pewniaka, to będzie pierwsza, jeśli nie jedyna, która postawi w tym sezonie na kolor buraczkowy.
- Kolor buraczkowy - myśli Lupita na głos - choć powszechnie niedoceniany, jest tajemniczy, uwodzicielski i emanuje z niego potężna siła duchowa o wibracjach uzdrawiających i krzepiących pogodę ducha.
Nabiera przekonania, że udało jej się trafić na bardzo obiecujący kolor, który czeka wspaniała przyszłość, a jego odkrycie i wprowadzenie do awangardy mody światowej przyniesie jej długo wyczekiwany przełom. Sukces, ten jakże upragniony i długo wyczekiwany sukces już się zbliża i ach, jeszcze nigdy nie wydawał się być tak blisko, tuż tuż za rogiem, że aż czuć jego słodką woń świeżutkich banknotów i rosnącą pewność, że teraz już się jej nie wymknie.
Zaciera chytrze ręce, ale nie chichocze diabolicznie, tylko uśmiecha się w sposób makiaweliczny. Nie wytrzymuje długo jednak, poluzowuje krzywy półuśmiech i zaczyna chichotać.
Kilkanaście minut później jej śmiech staje się coraz słabszy i rzadszy, jak mijająca ulewa. Lupita wierzchem dłoni ociera łzy, poprawia rozmazany makijaż i kiedy nie ma już sił dłużej chichotać, odchrząkuje na znak, że na razie chyba wystarczy.
Otwiera szufladę i patrzy na swoją Matrycę Kryształów starannie ułożonych zgodnie ze wskazaniami Świętej Geometrii. To na pewno dzięki niej tak jej dopisało szczęście. Gładzi magiczne klejnoty i wyobraża sobie, jak będzie wyglądało życie, kiedy ona będzie wreszcie sławna i bogata, kiedy będzie stać ją na wszystko i będzie występować w telewizji.
- Nie wolno jednak zapominać o Manueli - reflektuje się po chwili i patrzy w jej stronę - wręcz przeciwnie, to w końcu dzięki jej podpowiedzi odkryłam kolor buraczkowy. Dlatego będę dla niej szczodra i okażę jej prawdziwą hojność, niech poczuje wdzięczność, niech zrozumie w końcu, jaka Lupita jest i zawsze była dla niej wspaniałomyślna.
Lupita podchodzi do niej, poprawia kask i przesuwa ją o kilkanaście centymetrów w stronę środka pustego korytarza pawilonu, na pozycję lepiej jej zdaniem eksponującą walory kostiumu.
- Biedactwo tyle stoi, nigdzie nie było - myśli - przydałoby się zabrać ją w podróż jakąś, coś, gdzieś, no, ja sama nie wiem, ale z całą pewnością chodzi o coś naprawdę egzotycznego, oczywiście, magia tropików, a przy tym pełen luksus i wygoda bez żadnych ograniczeń. Może Zanzibar?