Dobry pajac Chujpérez
To jest jego rejon, w którym zaprowadził twarde rządy żelaznej ręki okutanej w puchatą, kolorową rękawicę. Pajac Chujpérez sterroryzował okolicę i u swoich wasali nie toleruje najmniejszych przejawów niesubordynacji ani braku dyscypliny w płaceniu daniny. Od zastraszonych sklepikarzy i właścicieli restauracji pobiera opłaty w zamian za rzekomą ochronę przed innym pajacem, zwanym Tymdrugim.
Na terytorium Chujpéreza Tendrugi nie ma wstępu i zdaniem Chujpéreza, to tylko dzięki Chujpérezowi i jego opiece Tendrugi nie nęka okolicznych sklepikarzy i właścicieli restauracji, nie pobiera od nich haraczu, nie ograbia z gotówki i kosztowności klienteli i przechodniów, ani nie może używać sobie z ich córkami i kelnerkami.
Niektórzy wierzą w to i nawet są Chujpérezowi wdzięczni:
- Jest więcej spokoju - mówi Antonio, szef kelnerów w barze - gdyby nie on, to bylibyśmy cynicznie wykorzystywani przez Tegodrugiego.
Inni udają, że w ogóle nie widzą problemu:
- Jaki Chujpérez? Kto? Nie znam takiego! - zdecydowanie zaprzecza Don Rodrigo, przytakuje mu milcząco głowami większość gości siedzących w restauracji, reszta symuluje zainteresowanie innymi tematami wyświetlanymi na ekranach ich urządzeń mobilnych, co ma potwierdzać, że żadnego problemu z pajacem nie ma, nic im nie grozi i nikt ich nie okrada. Wszyscy wolą oddać trochę swoich oszczędności niż poskarżyć się narażając na gniew pajaca.
Pieniądze zarobione w niegodziwy sposób na krzywdzie uczciwie pracujących ludzi, pajac wydaje głównie na narkotyki twarde. Od wielu lat jest mocno uzależniony od cracku i terroryzowanie zamożnych kupców jest najlepszym sposobem na zapewnienie sobie odpowiedniej ilości towaru, którego potrzebuje coraz więcej. To, czego nie wyda na crack, służy mu do obstawiania zakładów w podziemnych lokalach, w których odbywają się nielegalne krwawe walki kogutów, psów i ludzi w klatkach. Żeby spłacić mafii rosnące długi zmusza swoich czeladników, szarych pajaców i bezdomnych, nastoletnich uliczników, żeby kradli dla niego w zatłoczonych centrach handlowych małe dzieci, które później sprzedaje na narządy swoim amerykańskim kontrahentom.
Oprócz właścicieli miejscowych lokali gastronomicznych jego ofiarami padają też naiwni i zastraszeni turyści zagraniczni, w tym Polacy; można zdradzić w tym miejscu, że zawsze groźni na gościnnych występach chuligani poznańskiego Kolejorza podczas spotkania z Chujpérezem zachowywali się grzecznie i potulnie, bez szemrania spełniali jego polecenia oddania wartościowych przedmiotów, pieniędzy, kart i klubowych szalików, a w przypadku siedemnastoletniego cherubina Sebastiana “Seby” S. z Wronek, także analnego dziewictwa.
- Z takim pajacem nawet Batman nie dałby sobie rady - pocieszają się później i tłumaczą sobie podczas drogi powrotnej fani Lecha - ale za rok wrócimy tutaj lepiej wytrenowani i w większej ekipie i odbijemy sobie to, co nam obcy pajac wziął.
Nieliczni obywatele, którzy mają więcej odwagi oraz chęci i próbują się postawić Chujpérezowi, znikają podobno w nigdy niewyjaśnionych okolicznościach. Chujpérez ma w kieszeni policjantów i lokalnych polityków, na każdego z nich trzyma w zanadrzu groźnego haka, pogrążające kwity i kompromitujące nagrania. Nawet niezależni dziennikarze oraz aktywiści obywatelskiego komitetu obrony przed pajacami z tajemniczych powodów unikają otwartych konfrontacji z Chujpérezem koncentrując swoją uwagę na nagłaśnianym przez media wykańczaniu drobnych pajaców prowincjonalnych.
- Wczoraj wieczorem - donosiła w dzienniku przejętym głosem poważna pani o twarzy napiętej do granic możliwości - stołecznej policji udało się zatrzymać w różnych punktach miasta czterech członków szajki pajaców z prowincji, którzy usiłowali terroryzować oraz siać niepokój i zgorszenie wśród uczestników odbywających się przyjęć pierwszokomunijnych. Wstępne ustalenia wydają się potwierdzać istnienie powiązań szajki z Tymdrugim...
Poza tym Chujpérez zatrudnia agencję, która dba o jego publiczny wizerunek, na zdjęciach zawsze wygląda na wesołego gościa, lubianego przez dzieci i lokalną społeczność niegroźnego klauna wnoszącego do smutnej, codziennej rzeczywistości choć trochę koloru i uśmiechu. Chętnie udziela się na miejscowych festynach zabawiając ludność swoimi żartami, rozdaje baloniki, batoniki, kiełbasę i sypie confetti.
- Dzieci kochają pajaca Chujpéreza! - śpiewają szczęśliwe dzieci tańcząc kółko graniaste na jednym z filmów opublikowanych na jego Facebooku.
- Pan pajac Chujpérez jest dobry - sepleni do kamery mały Mateo w dalszej części filmu - bo kocha dzieci i nie pozwala, żeby zabrał je Tendrugi.
- Gdyby nie Chujpérez - mówią roztrzęsione matki ocierając dyskretnie łezki zbierające się w kącikach ich oczu - to sama nie wiem, co...
Aby jeszcze bardziej ocieplić swój wizerunek, Chujpérez piastuje funkcję prezesa założonego przez siebie społecznego funduszu walki z koulrofobią, który jest obsługiwany przez jego ludzi i regularnie dofinansowywany ze środków pochodzących od zmuszonych do płacenia haraczu lokalnych przedsiębiorców.
Dzięki tym posunięciom Chujpérez cieszy się rosnącym poparciem wśród ludzi wierzących, że dzięki niemu uda się coś zmienić.
- Poprawić coś na lepsze! - wyznają dwie kobiety wychodzące od fryzjera.
A wielu ludzi uważa, że wygodniej jest im po prostu zapłacić, to znaczy oddać to, czego się od nich domaga pajac Chujpérez i mieć spokój, nie wnikać w zbyt skomplikowane rozważania.
- Nie jest w końcu tak źle - mówi staruszek wygrzewający się w słońcu na parkowej ławce - zawsze mogłoby być przecież jeszcze gorzej, nawet nie ma po co sobie tego wyobrażać, co by było gdyby tak na przykład, nie daj Bóg, Tendrugi...