Błoga bliskość
Pierwsze tygodnie po przeprowadzce do miasta były bardzo trudne. W wielkiej metropolii Anselmo czuł się obco i nie potrafił odnaleźć się w tej nowej dla niego, surowej rzeczywistości wzniesionej z betonu i wylanej asfaltem. Był jak drzewo, któremu wyrwano korzenie, przy byle okazji robiło mu się bez wyraźnego powodu smutno, płakał i tęsknił do swojego małego, brudnego pueblo przycupniętego na skraju kniei.
Nastrój znacznie mu się poprawił, kiedy Anselmo zbliżył się do przyrody i zaczął zabierać wszędzie ze sobą rośliny do towarzystwa. Szukając pociechy w internecie, trafił na instagramową radę zapewniającą, że ludzie, którzy otaczają się zielenią, nie tylko żyją dłużej, lecz także lepiej znoszą stres i są szczęśliwsi. I rzeczywiście, choć sam nie miał pewności, czy nie jest to efekt placebo, od kiedy przestał wychodzić z domu bez kilku dorodnych liści palmowych czy krzaków paproci, Anselmo nie doświadczał już alienacji w wielkim mieście, a uśmiech nigdy nie znikał z jego rumianej twarzy.